Ostrożnie wdrapałem się na drzewo. Oczy miałem rozszerzone ze strachu. Gdzie ja jestem? Jak ja się tu znalazłem?...
Mam nadzieję, że nie na obcym terenie. Wątpie, aby przyjęli mnie z
otwartymi ramionami. Jestem przecież tylko małym, bezbronnym i na
dodatek przestraszonym szczeniakiem. Westchnąłem. Muszę wziąć się w
garść, nie pozwolić aby opanowała mną panika. Rozejrzałem się ostrożnie.
Najwyraźniej znajduję się w gęstej puszczy. Po wielkości drzew
stwierdziłem, że nie jest to młody las. Teraz zwierzyna. Muszę przecież
mieć co zjeść, aby przeżyć. W rzece, która płynęła tuż za mną nie było
ani śladu ryb. Nade mną też nic nie latało. Jednak w krzakach zauważyłem
ledwie dostrzegalny ruch.
- Już jesteś mój... - powiedziałem cicho, lecz pewnie.
Moje łapy czule dotknęły kory drzewa. Następnie zgiąłem się, gotów do
skoku. Wyczekałem moment, w którym moja ofiara była widoczna i skoczyłem
z gacją na jej klatkę piersiową. Niestety, nie ja sam.
Nie wylądowałem na jelonku ( na którego polowałem ), tylko na wilku.
Dużym, przerażającym w moich oczach wilku. On w ostatniej chwili, w
ostatniej sekundzie skoczył na zwierzynę. Niestety, mój prawdopodobny
obiad uciekł.
- Złaź ze mnie - warknął nieznajomy.
Posłusznie, z podkulonym ogonem zeskoczyłem z wilka. Zmusiłem się, aby
spojrzeć basiorowi w oczy i spróbowałem nie okazywać swojego strachu.
< Zuko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz