sobota, 10 października 2015

Od Lexington

"Nowe miejsce to nowe życie"? Nie. Na pewno nie. Słyszałam to stwierdzenie już tyle razy, że gdy usłyszę je znowu, przegryzę tętnicę szyjną mojemu rozmówcy.
***
Wartownia była jakieś 200 metrów od miejsca, w którym teraz stałam. Zmieniłam postać, odziałam się w krótką dopasowaną sukienkę ozdobioną skórzanym pasem, do którego przypięta była pochwa z kordem, i etui na dmuchawkę. Przez ramię miałam przewieszoną sakwę. Wdrapałam się na drzewo, nie czyniąc przy tym hałasu większego, niż szum wiatru w gałęziach. Spojrzałam na wąską ścieżynkę, którą przed chwilą szłam. Wysłałam tam iluzję mnie samej. Przeszłam tą postacią paredziesiąt metrów i usłyszałam głos strażnika.
-Stój! Nie wpuszczę, Cię na teren tej watahy, dopóki...-nie skończył tego zdania, a w jego karku zakotwiczyła się pierzasta lotka transportująca na ostrzu specjalny eliksir. Rozmyłam iluzję, zeszłam z drzewa i podeszłam do basiora. Uśmiechnęłam się pod nosem. Miałam nad nim kontrolę. Podniosłam go tak, bym patrzyła mu w oczy.
-Gdzie są alfy?-spytałam. W tej chwili tylko to mi było potrzebne. Wilk wyjawił mi to, o co spytałam, a wtedy ja dmuchnęłam mu na powieki. Pośpi sobie jakieś 15 minut, a ja w tym czasie znajdę szefostwo.
Wstałam i odeszłam kilka kroków. Nie zamierzałam zmieniać mojej postaci, zmieniłam me odzienie. Miałam teraz na sobie długą do ziemi fioletową suknię zlewającą się z kolorem mojej skóry, czarny gorset, włosy miałam związane w warkocz. Ruszyłam w głąb lasu.
***
Odniosłam wrażenie, że moja rozmowa kwalifikacyjna , że tak to nazwę, nie przebiegła zbyt perfekcyjnie. Basior, który mnie "przesłuchiwał" już wiedział, że uśpiłam wartownika. Zadawał mi pytania, a ja na większość nich odmówiłam odpowiedzi, lub odpowiadałam bardzo zdawkowo. Widziałam, że alfa jest lekko skonsternowany moją postawą, jednak pożegnał mnie słowami "Cieszymy się, że do nas dołączyłaś".
***
Kiedy szłam przez tereny watahy odprowadzamy mnie ciekawskie spojrzenia wilków. W końcu dotarłam do jakiegoś wodospadu. Położyłam się przy brzegu i delektowałam się słońcem na mojej skórze. Tak, skórze - jeszcze nie zmieniłam postaci, bardzo lubię to ciało. Jakieś 10 minut później usłyszałam, że ktoś do mnie podchodzi. Nie otworzyłam oczu, wyczułam po zapachu. Strażnik, którego uśpiłam usiadł przy mnie, a ja nadal nie reagowałam.
-Nie gap się na mnie.-powiedziałam.-Nie ma na co.
-Jestem Error.-odpowiedział.
-Czego chcesz?-warknęłam, nie przedstawiając się.
-Dlaczego tak ostro, moja miła?-zapytał, a ja wyczułam, że chodzi mu nie tylko o to, co przed chwilą powiedziałam. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Mam nadzieję, że mi wybaczysz.-powiedziałam z szelmowskim uśmiechem.Wstałam, odwróciłam się tyłem do basiora i przejechałam mu ogonem po pysku.-Ale nie lubię przeszkód na mojej drodze.-dodałam i odeszłam nie zamierzając kontynuować tej rozmowy.
Error? Będziesz tak miły i zaszczycisz mnie tym, że dokończysz me opowiadanie? C:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT