Pomyślałam chwilę po czym spojrzałam się w niebo.
- Jestem spod znaku raka. - odpowiedziałam po chwili.
- Wierzysz w astrologię? - spytał.
- Tak i potrafię czytać z gwiazd...
- Serio? - spytał zdziwniony.
- No tak... Nauczyłam się w dzieciństwie. - zaczęłam. - Kiedy byłam
mała, lubiłam wdrapywać się na wysokie drzewa jeszcze w mojej starej
watasze i patrzeć w gwiazdy. Pewnego razu przypatrywałam się gwiazdom i w
pewnej chwili przed moimi oczami ukazał się obraz. Był tam mój ojciec.
Wokół niego ogień i obce wilki, zabiły go. Strasznie się przestraszyłam
tego zjawiska. Nie spodziewałam się, że potrafię czytać z gwiazd. I co
najgorsze... - przerwałam na chwilę.
- Co się stało?... - spytał spokojnie Rasuto.
- Co najgorsze... To wszystko wydarzyło się raptem jutro. - dokończyłam.
- To przykre - przyznał. - Myślisz, że teraz też potrafisz wyczytać coś z gwiazd?
- Chyba tak. Spróbuję.
Spojrzałam się w gwiazdy. Na chwilę zatracając się w ich blasku. Po
chwili przed moimi oczami ukazał sie kwadrat. W nim za to polana, ja i
Rasuto. Słońce świeciło, a jednak coś nie dawało nam spokoju. W tym
momencie obraz zniknął. Pokręciłam głową i ogarnęłam się. Rasuto
spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Wyczytałaś coś? - spytał.
- Tak, jutro zapewne pójdziemy na polanę w piękny słoneczny dzień. Jednak coś nie da nam spokoju. - odparłam.
- Co nie da nam spokoju? - dopytał.
- Tego gwiazdy mi nie ukazały. - odpowiedziałam.
- No trudno. Myślisz, że trzeba się zbierać czy jeszcze zostaniemy?
- Możemy zostać. - uśmiechnęłam się.
<Rasuto?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz