Mama zawsze mi powtarzała, że jeśli zaczyna się nagle śmiać, bez
żadnego, konkretnego powodu to albo przypomniał sobie jakiś dobry kawał,
albo masz coś na twarzy, albo jest taki z charakteru, albo ma coś z
głową. Najgorsze jest, to, że nie wiadomo jak to rozróżniać. Zatem gdy
Ashita niespodziewanie wybuchła śmiechem, nieco się speszyłem, podobnie
jak stojący obok wadery Tiamo.
-Zawsze tak ma? – zapytałem, łypiąc podejrzanie na wilczycę.
-Nie wiem. – wzruszył ramionami basior, również spoglądając na Ashite z niepokojem. – Poznałem ją trzy minuty temu.
Powoli skinąłem głową. Po chwili odezwała się wadera:
-Zdarza mi się, ale to niegroźne, choć nie gwarantuję, że nie zaraźliwe.
Miała trochę racji, bo jej rechot był tak pocieszny, że sam się
uśmiechnąłem. Lekko, ledwo dostrzegalnie, ale jednak. Spostrzegłem, iż
mina Tiamo również przybrała inny, nieco weselszy wyraz. Zamyśliłem się,
spoglądając na Bryzia-Motylka. Pamiętam jak każdy wyczarowany przez
niego rój motyli oznaczał nowy dom. Czy tutaj też mogłem go znaleźć?
-A przy okazji, nie wiecie, gdzie jest może jakaś wataha? – palnąłem
jednocześnie niepewnie, ale jednak mój głos przepełniała nadzieja.
Bardzo chciałem w końcu znaleźć miejsce, z którego nie będę musiał
uciekać, gdzie będę bezpieczny w otoczeniu innych, nawet tak
szajbniętych wilków jak Ashita.
Wadera ogarnęła się w miarę szybko i odparła:
-Tutaj. Parę minut temu ją założyłam, ale może chcecie dołączyć?
Jej pytanie było równie przepełnione wiarą, co moje. Patrzyła to na mnie
to, na Tiamo, ja z kolei spoglądałem z wadery na basiora, a ten łypał
raz w moja stronę, raz w stronę Ashity.
-Zgłaszam się, jako pierwszy wojownik tejże watahy. Będę bronić jej i
służyć jak własnej rodzinie! – zaśmiałem się, choć tak naprawdę
rzeczywiście chciałem zostać wojownikiem. Czułem się odpowiedzialny za
bezpieczeństwo mojej nowej „rodziny”. – A ustaliłaś w ogóle stanowiska,
Alfo?
-Stanowisko „Alfy” umieszczam, jako pierwsze stanowisko, umieszczone w
tej watasze. – powiedziała dumnie. – I ja je przejmuję, jakby, co.
-Yhym… - mruknąłem.
-Chcesz dyskutować w ALFĄ? – rzuciła wyzywająco.
-Będziemy mieć z tobą przechlapane. – stwierdziłem, a wadera zaśmiała się.
-Nie będzie aż tak źle.
Zwróciłem uwagę na Tiamo, który do tej pory mało, co się odzywał.
-Wejścia z motylkami są fajne. – odparłem na jego wcześniejsze
stwierdzenie. – Nie bądź taki milczący, wiem, że jesteś bardziej
gadatliwy. Prawda?
<<Tiamo? Ashito? Kontynuujcie ^^>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz