Rozejrzałem się badając okolicę wzrokiem.Było strasznie kolorowo, pomimo
iż w innych miejscach które dotąd odwiedziłem widziałem ten sam
posępny, jesienny krajobraz.Pewnie to miejsce jest zaklęte czy coś w tym
stylu.Przynajmniej tak to wygląda.
-Ta wasza wataha wciąż mnie zaskakuje, pani Klairney!-zaśmiałem się gdy
ostry podmuch wiatru potargał mi sierść.Cóż, jak widać ten natrętny
wiatr dotarł nawet tutaj.
-Prawda że pięknie?Tu możesz odpocząć.-powtórzyła wilczyca.
Poczułem się trochę jakbym był starcem bądź śmiertelnie
chorym.Bynajmniej trochę właśnie tak się zachowywałem.Cóż, przebyłem
długą drogę poza tym nigdy nie należałem do szczególnie
sprawnych.Usiadłem na miękkiej trawie, luzując wiecznie spięte mięśnie
kończyn.Uniosłem wzrok spoglądając ukradkiem na waderę która zwrócona w
stronę malowniczego krajobrazu pozwoliła by wiatr owiał jej pysk.
-Miło tu.-stwierdziłem po dłuższej chwili nie przerwanej ciszy-Wie pani,
podczas mej wędrówki moją specjalnością było polowanie na zające i
ptactwo...obawiam się że ta umiejętność zanikła.
-Na pewno nie!-wilczyca odwróciła się w moją stronę-Musisz tylko spróbować.
-Gdyby to było takie proste...-warknąłem wbijając spojrzenie w ziemię.
-Masz chyba za mało pewności siebie...
-Za mało?HA!-krzyknął błyskawicznie podnosząc się z ziemi i stając z
nieco niższą waderą twarzą w twarz-Kochana, pewność siebie to moje
drugie imie!-powiedziałem łobuzersko się uśmiechając.
-Więc w czym problem?Chyba nie masz zamiaru cały czas żyć tym co upoluje reszta watahy.To dobre dla omegi!
-Tak, tak masz rację Klairney..-powiedziałem odchodząc od niej trochę.-Polażesz.mi coś jeszcze?
Klairney :3?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz