- Wiem! - wykrzyknęłam uśmiechnięta. - Chodź, zaprowadzę cię gdzieś...
Szybko złapałam basiora za ucho. Przyzwyczajenie... Następnie pobiegłam
przed siebie. Słyszałam odgłos kroków dochodzący zza moich pleców. Idzie
za mną. Yay! Yuko, aleś ty przekonująca...
W pewnym momencie przystanęłam, czując dziwnie znajomy zapach... Skądś
go kojarzę... Wzięłam głęboki oddech i od razu go rozpoznałam, lecz za
późno.
Wykroczyłam... Wykroczyliśmy poza tereny watahy. A poza nimi króluje
klan... Znaczy trochę dalej od nich. Polując, byliśmy na granicy. Teraz
tę granicę przekroczyliśmy. I mamy, jednym słowem... Przewalone.
Przed nami pojawiły się trzy wilki. Jeden był bury, a jego pyszczek
zdobiło ogromne poroże, nie pomijając jego złotych oczu. Drugim z nich
był mój przyszywany brat - Sharoon... Który od samego początku mnie nie
znosił. Był on beżowy, gdzieniegdzie miał też białe prześwity. Spod jego
grzywki wystawała para przerażająco czerwonych oczu. Trzecim z nich
zaś, był ich przywódca. Stary, ale za to potężny srebrny basior... Rida.
Nigdy nie zapomnę jego przeszywającego spojrzenia, które nie raz
przeszywało moją duszę.
- No no no... Kogo my tu mamy? - zakpił przywódca.
- Owieczki odłączyły się od stada, hmm? - dołączył do niego Sharoon.
- Stul pysk! Ja mówię! - warknął na niego Rida.
Z przyzwyczajenia syknęłam i wyszczerzyłam kły, przygotowując się do
ataku. Vincent zrobił to samo, tylko o wiele wcześniej ode mnie. Taki
spóźniony zapłon...
- Ale kozaczą - uśmiechnął się bury basior. Po chwili miałam mroczki przed oczami i ostatnie co pamiętam to ciemność...
_-_-_-_-_
- Yuko - ktoś szturchnął mnie w ramię. Powoli otworzyłam oczy i
zobaczyłam zatroskany pyszczek Vincent'a. Do tego znowu ten sam zapach.
- Obudziliście się już - usłyszałam głos w drugim rogu pomieszczenia?
< Vincent? Resztę zostawiam tobie :3 PS. Nie sprawdzałam, bo mi się
nie chciało XD I nadal krótkie ;-; Wena mnie ogranicza...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz