-No dobrze-Renes podsumowała, lekko drżącym głosem. Zaczęła wymieniać,
co zrobiliśmy, a co mieliśmy zrobić, a ja miałem wrażenie, że w głowie
ma pełną listę zadań. Potakiwałem jedynie, zdziwiony. Prawdę mówiąc, to
było długie kilka godzin. Niektórzy najzwyczajniej w świecie nam nie
wierzyli, nie zdziwiło mnie to z resztą. Inni nie na żarty się
przerazili..tutaj doskonale poskutkowała sugestia Ashity z ćwiczeniami.
Ja jednak, mimo, że wszystko było w pełni ogarnięte miałem naprawdę złe
przeczucia.-Słuchasz mnie?-Towarzyszka spojrzała na mnie podejrzliwie.
Przytaknąłem jedynie.-Więc?
-Ehm..więc?-Moje pytanie zdradziło jednak, że myślami liczyłem możliwe straty. Tyle rzeczy mogło pójść nie tak..
-Co się z tobą dzieje?-Byłem pewny, że to nie było pytanie, na które
odpowiedzi zapomniałem. Muszę jednak przyznać, że wadera nie świadomie
podniosła mnie na duchu przy jego pomocy.
-Trochę się martwię. -przyznałem, od razu dodając-Ale to nie ważne. Na czym skończyłaś?
-Wszystko załatwione..co powinniśmy zrobić?-Westchnęła.
-Czekać.-Powiedziałem ze spokojem.
-Co?!-Przyjaciółka spojrzała na mnie z niedomierzaniem.-Żartujesz?!
-Nie.-Uniosłem łep, patrząc w jej oczy.-Ashita dała nam jasne polecenia. Poza tym, nie możemy wpadać w panikę.
-Nie możemy czekać!-Renes była bardzo zdeterminowana-Musimy coś
zrobić..musimy..-Przerwała nagle, patrząc na mnie z przerażeniem.
-Renes?-Zapytałem zmartwiony. Zastygła.-Renesmee?-Trąciłem ją lekko łepkiem. Nic.-Reniś?
-On..-Otrząsnęła się nagle.
-Co się dzieje?-Czyżby chodziło o tego..wodza? Tak. Musiało chodzić o niego, idioto!
-Musimy iść!-Krzyknęła nagle, przyciągając przy tym uwagę naocznych.
-Aach..-Uruchamiam tryb mistrza improwizacji-Tak, Renes, masz rację.
Jesteśmy spóźnieni.-To podziałało. Nie wiele myśląc popchnąłem ją lekko
do przodu, a im dalej byliśmy, tym szybciej zaczynaliśmy biec. Renes
szeptem opowiadała mi, co widziała.
Najeźdźca chciał przejąć nasze tereny. Miał gotową armię. Ashita
rozmawiała z nim, a rozmowa ta przerodziła się w walkę. Za jakieś
kilkadziesiąt minut nasza alfa zostanie poważnie zraniona, i będzie jej
pilnie potrzebna pomoc medyczna. Następnie zjawią się kolejni.
Domyśliłem się od razu, że Reniś nie wie, jak działała moja moc. Na ten
moment bardzo mi to odpowiadało. Nie wiem, czy pozwoliłaby mi zrobić to,
co zrobić miałem zamiar. Już ją widzieliśmy. Zgodnie z wizją walczyła.
-Uciekaj!-Renesmee krzyknęła w jej stronę-To pułapka!-Cholera, nie usłyszała.
-Szybko!-Nic. Do pustego łba wpadł mi pomysł.
~Pułapka!-Posłałem w jej stronę. Zdała się usłyszeć moje słowa, gdyż na
chwilę oderwała się od walki. To wystarczyło, by prawie oberwała.
Bogowie, Victor, jakim ty jesteś idiotą! Wysiliłem się najbardziej, jak
tylko mogłem, by dobiec do niej i jej pomóc, wiedziałem jednak, że nie
spodoba się to alfie. Zatrzymałem się jednak gwałtownie, widząc, jak
przeciwnik uderza w nią. Pazury przeszyły od prawej przedniej łapy do
lewej tylnej brzuch, a ona upadła. Zareagowałem tak szybko, jak
potrafiłem, z odległości cofając swoje jej obrażenia na mnie. Napastnik
chcąc ją dobić pochylił się nad nią, rana jednak zanikała tak szybko, że
wadera w ostatniej chwili bez chociażby śladu tego, co stwór jej zrobił
uskoczyła na bok. Upadłem, czując i tak zmniejszoną o 20% siłę pazurów
rozpruwających brzuch. Rana nie była jakoś bardzo głęboka, na pewno
jednak przeszkadzała w staniu. Jęknąłem.
-O tym mówiłam!-Zawołała Renesmee, doganiając mnie. Już miała wylecieć
do niej z pomocą, gdy nagle zwróciła wzrok w moją stronę.-Jak?!-W jej
głosie zabrzmiało przerażenie.
-W porządku.-Wysapałem.-Poradzę sobie.-Wtedy właśnie za nami pojawiła
się kolejna dwójka napastników. Na śmierć o nich zapomniałem!
<Ashita? Renesmee? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz