Wiosna..cieplejszy wieje wiatr..
-Ahh..-chrząknęłam smarkając nos. -Jak ja kocham wiosnę i te wszystkie
pyłki. -powiedziałam głosem alergika. -Aż strach z domu wyjść..przecież z
tego nosa cieknie jak z kranu.
Tak czy siak, musiałam wyjść i coś upolować, w końcu nie chciałam umrzeć
z głodu, ani pragnienia. Jako, że jest wczesna pora, tyle ile mogłam
zrobiłam poranną gimnastykę, zamroziłam jaskinię by nie odczuwać
wszelkich oznak wiosny i wyruszyłam nad wodospad.
Nad wodospadem było pięknie, gdyby nie to, że cały był otoczony pylącymi
wierzbami! Dobre żarty, niby płaczące wierzby, a przez nie to mi łzy z
oczu lecą...APSIK! Kichnęłam sobie. Mam nadzieje, że nikt tego nie
widział.
Podeszłam do lustra wody i spojrzałam na zaczerwieniony nos.
-Nie no, teraz to ja mogę zagrać Rudolfa! -zaśmiałam się i zmroziłam część wody tak by móc chwilę poślizgać się na lodzie.
Kiedy lód już się rozpuścił, napiłam się wody i ruszyłam dalej, tym razem na polanę.
Dziś na polanie nie było tłoku, właściwie były pustki, ale to nawet
lepiej. Nikt mnie nie zobaczy, ani nikt nie spłoszy mi zwierzyny
pomyślałam. Ale,ale..gdzie w takim razie wszyscy się podziali? Pewnie
korzystają z pogody, w końcu te bezchmurne niebo i 20C mówią same za
siebie..
Brr wiosna..kiedy będzie zima..Pochlipywałam cicho. Dobra, nie ma to tamto,
pora złapać jakąś zdobyć.
Niedaleko siebie ujrzałam młodą sarenkę, idealną nie za dużą, nie za
małą. Podbiegłam i chwyciłam ją za gardło, sprawiając że krew trysnęła
na wszystkie strony. Rozerwałam jej brzuch i spokojnie zaczęłam
delektować się sarniną. Kończąc jeść, jak zawsze zostawiałam trochę dla
padlinożerców. Oblizując się beztrosko, wstałam i miałam zamiar już iść
kiedy ktoś zaczął się śmiać. Odwróciłam się i zauważyłam, że to jakiś
wilk, co za śmieszek, może ja zacznę się z niego śmiać? Phi.
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz