poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Od Lelou do kogoś

Tym razem wszystko poszło nie tak. Tata zawsze mówił, że wiosna, a szczególnie jej pierwsze dni to taki radosny czas, oczekiwanie. Sam zresztą zawsze czekał na nią z niecierpliwością, a kiedy coraz bardziej się zbliżała, robił się trochę nerwowy i dosłownie zbyt entuzjastyczny. Gadał wtedy bez przerwy o jakimś jeziorku, pazurkach i tak dalej, a mama patrzyła na to wszystko z lekkim uśmiechem i szeptała do mnie, żebym nie martwił się zbyt o tatę, bo on tak zawsze na wiosnę.
Acz dla mnie i Nami pierwsze ciepłe dni zapisały się dość niefortunnie. Otóż moja kochana siostrzyczka zaczęła wymyślać coś naprawdę dziwnego, z rodzaju ,,nie-potrzebuję-twojej-ochrony!". Przecież ja tylko pilnuję, żeby nie stało jej się nic złego, a te wszystkie basiory patrzące na nią z dziwnym uśmiechem, który nabiera coraz więcej na dziwności w trakcie zbliżania się wiosny, naprawdę mnie irytował.
No ale przecież nie uszkodziłem ich trwale, prawda? Mei wszystkim się zajęła i powiedziała, że za kilka tygodni będą w formie. Nawet długie kazanie mamy, przerywane napadami śmiechu, nie zdołało wypełnić mnie poczuciem winy. W końcu honor i bezpieczeństwo Nami są najważniejsze!
Jednak z uwagi na jej kiepskie samopoczucie, postanowiłem dać jej nieco więcej przestrzeni osobistej. Teraz siedziałem w krzakach, całe piętnaście metrów od niej, choć zżerał mnie niepokój, czy w razie czego na czas zdążę jej pomóc. Siostrzyczka siedziała nad wodą przy Wodospadzie Mizu. Woda wciąż była dość chłodna, ale miałem nadzieję, że nic się jej nie stanie. Rozmawiała z Riki, a wszystkie basiory, na szczęście, były dość daleko od nich. I miałem nadzieję, że tak pozostanie na dłuższy czas, no bo w końcu nigdy nie wiadomo, czy coś się nie stanie Nami przez te ich pomysły.
Nagle obie wadery podniosły się ze śmiechem, po czym ruszyły w stronę Shinrin. Zachowując tą samą odległość, ruszyłem za nimi. Denerwowałem się, no bo w końcu tamten lasek ma mnóstwo wystających korzeni i dość grząski grunt. A co, jeśli się potkną albo coś takiego?
Nagle moje rozmyślenia przerwał nieokreślony kształt, który spadł prosto na mnie. Prychnąłem, wyciągając pazury, chcąc się bronić, jednak po krótkim czasie odkryłem, iż był to po prostu wilk z naszej watahy. Wyszczerzył- a może wyszczerzyła?- się do mnie. Kiwnąłem łbem, a następnie wstałem i ruszyłem za siostrą. Jednak nieznajomy nie odpuścił.
- Zaczekaj!- krzyknął. A właściwie krzyknęła, ponieważ niemal na pewno był to głos wadery.
- Nie mam czasu- odburknąłem, idąc dalej.
Siostra była już ode mnie całe dwadzieścia pięć metrów dalej, więc zdecydowanie przyśpieszyłem krok, aby ją dogonić. Jednak poczułem dźgnięcie, więc zdenerwowany, odwróciłem się. Dostrzegłem waderę, która wpadła na mnie kilka chwil temu.
- Po raz piąty zadam ci to samo pytanie- zaczęła wolno, jak do jakiegoś szczeniaka.- Jak-się-nazywasz?
- Lelouch- mruknąłem, nie odrywając wzroku od sylwetki Nami. W każdej chwili mogła zrobić sobie krzywdę, prawda?
Po kilku chwilach znowu poczułem szturchnięcie.
- Co znowu?- warknąłem, nieco zły.
- Nie zamierzasz spytać mnie o imię?- nie dawała za wygraną.- Przypominam ci, że przez ciebie o mały włos się nie przewróciłam!
- Trzeba było patrzeć, jak się biega. A jeśli tak ci zależy na wyjawieniu swojego imienia, to może sama powiesz?
- Tak nie można!- upierała się.- Basior sam musi to zrobić, bez ciągłego przypominania. Kto cię uczył zasad grzeczności?!
- Mógłbym spytać o to samo- stwierdziłem, nadal idąc śladem siostry. W myślach jednak wywiesiłem białą flagę.- Ale skoro ci tak zależy. Jak się nazywasz? -zapytałem, przesadnie akcentując ostatnie słowa.

< Ktoś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT