piątek, 22 kwietnia 2016

Od Annabell c.d Vincenta

-Do jutra-Odparłam z delikatnym uśmiechem. Basior po chwili zwłoki opuścił jaskinie medyka; znów zostałam sam na sam z myślami. Podpisując pakt z Owarim wiedziałam czym to będzie skutkować dlatego też byłam na siebie zła. Wiedziona nienawiścią nie pomyślałam o mojej nowej rodzinie, którą zdobyłam. Mogę im zrobić krzywdę i nawet nie zdać sobie z tego sprawy! Było to bardzo samolubne i nie odpowiedzialne,a le przeszłości nie zmieniły, jedynie możemy się z niej czegoś nauczyć. Westchnęłam i po dłuższej chwili patrzenia na upstrzone bruzdami sklepienie jaskini usnęłam
*****
Następnego dnia obudziłam się około południa, by nie nadwyrężać gościnności Esmeraldy wstałam i wyszłam z jaskini. I tak dosyć tu przeleżałam. Słońce milutko przygrzewało, a ptaki wesoło podśpiewywały siedząc na jeszcze nagich gałęziach, które dopiero zaczęły przywdziewać zielone barwy. Mięśnie były strasznie zesztywniałe tak że łapy uginały się pod moim ciężarem, jakby odzwyczajone od wysiłku. Po paru minutach szłam pewniej przed siebie, jednak moje kończyny dalej trzęsły się grożąc zawaleniem niczym metalowa konstrukcja skrzypiąca pod wpływem wiatru. Ujrzawszy ptaka siedzącego na gałęzi zaczęłam szybciej przełykać ślinę, która napływała mi gwałtownie do pyszczka do tego doszedł ból pochodzący z żołądka, jednym słowem-byłam głodna...Strasznie głodna. Po chwili ptak został oblepiony całunem ciemności a jego martwe już ciało znalazło się pod mymi łapami. Bez żadnych refleksji dotyczących życia przeze mnie bestialsko odebranego zjadłam łapczywie jeszcze ciepłe mięso. Gdy zostały same kosteczki poczułam jak łapy stają się stabilniejsze z powodu otrzymanej energii. Pewniejsza siebie ruszyłam w kierunku jaskini Vincenta. Zrobię mu niespodziankę. Muszę się postarać by było tak jak zwykle- beztrosko i radośnie. Po paru minutach marszu ujrzałam sylwetkę basiora, już z daleka wiedziałam, że był to Vincent, jego srebrnej sierści nie dało się pomylić z niczym innym. Gdy przyjaciel mnie ujrzał uśmiechnął się delikatnie. Jego widok wywoływał przyjemne ciepło, towarzyszyły mu uczucie podekscytowania i tęsknoty....A, to były te całe więzi....Ciekawe czy mu też towarzyszyły podobne emocje? Gdy znajdowałam się od niego metr, może dwa spytałam z troską w głosie:
-Jak tam twoja łapa?

(Vincent? Wybacz, że tak długo czekałeś ;-; )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT