poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Od Ashity do Zeke

Zaczerpnęłam powietrza i przechyliłem łeb, patrząc na basiora pod lekkim kątem.
- Jakie zwierzątko by do ciebie pasowało, mówisz. Z magicznymi zdolnościami...- powtórzyłam, a Zeke potwierdził to krótkim uśmiechem.
Chwilę popatrzyłam na wilka. Do jego spokojnego charakteru raczej nie pasowały mi ogromne, agresywne stwory, takie jak większość smoków. Złośliwe chochliki i dumne driady też raczej odpadały, podobnie jak chichoczące bez przerwy wróżki.
- Może jakieś małe i łagodne?- zaproponowałam.
- W sumie to czemu nie.
- W takim razie proponuję, abyśmy przeszli się po terenach watahy. Pokażę ci kilka gatunków stworzeń i jestem pewna, że znajdzie się jakieś, z którym będziecie się dobrze dogadywać, co?
Zgodnie ruszyliśmy więc w drogę. Na pierwszy ogień poszła kraina, gdzie aż roiło się od wulkanów.
Zapisać w dzienniczku: te słodkie, czerwone stworki nie mają dobrych zamiarów. Razem z basiorem uciekałam ile sił w łapach, z całej siły machając dymiącym ogonem.
- To może teraz sprawdzimy Lodową Krainę?- zapytałam, wskazując na śpiącego słodko Lulu.- On stamtąd pochodzi.
- Nie zaszkodzi sprawdzić. I dziękuję za pomoc.
Udaliśmy się więc we wcześniej obranym kierunku. Różnica pomiędzy gorącymi terenami Tochi-ho, a tutejszymi mrozami, była diametralna. Oddech natychmiast zamienił mi się w parę, a śnieg skrzypiał pod ciężarem mych kroków. Nigdzie nie mogłam dostrzec żywej duszy, jednak szczery entuzjazm Zeke motywował mnie do poszukiwań. Odpuściliśmy dopiero kilka godzin później, kiedy zmarznięci i zmęczeni dotarliśmy do Tysiącletniej Puszczy. Drzewa cicho szumiały, a ja siedziałam przy ich pniach, szukając choć skrawka ciepła.
- Przepraszam- powiedziałam do basiora.- Ale jestem pewna, że niedługo znajdziemy ci towarzysza. Przenocujemy tutaj i z samego rana wznowimy poszukiwania, co? Na pewno niedaleko jest jakiś urokliwy stworek, który na ciebie czeka.
- Mam taką nadzieję- ziewnął wilk, moszcząc sobie sobie posłanie przy pniu nieopodal.- Jeśli jutro nie będziesz chciała szukać dalej, to zrozumiem...
- No co ty!- prawie zerwałam się z miejsca.- Będę cię męczyć swoją obecnością przynajmniej póki nie znajdziemy ci towarzysza. Tak łatwo ci się nie uda uwolnić od mojej obecności!
Nagle naszą rozmowę przerwał szelest w krzakach. Rzuciłam porozumiewawcze spojrzenie basiorowi, po czym oboje zaczęliśmy się skradać w kierunku źródła hałasu.
- Widzisz- szepnęłam do niego.- A może to twój przyszły przyjaciel, kto wie?
Na widok nieco krzywego uśmiechu wilka parsknąłem śmiechem. Jednak po chwili z ciekawością wyjrzałam za krzewy, gdzie zobaczyliśmy...
< Zeke? Przepraszam, że tak długo nie odpowiadałam. Kto tam się czi za krzakami? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT