Dzisiejsza noc w watasze była nieco inna niż zwykle...
Przez cały dzień sprawdzałam jak sprawują się inne wilki, a przy okazji
wykorzystałam ten czas na zabawę. Weźmy na ten przykład moją rozmowę z
naszym DJ'em - Mavis. Prezentowała mi nowe bity jakie wymyśliła. Były
świetne. Ale mniejsza o to. U innych nie było inaczej.
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°Wieczór, około 22:00, moja jaskinia°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Był już wieczór, chociaż właściwie jakaś 22:00. Nie czułam się śpiąca, a
według mojego wilczego kalendarzyka miała być dziś pełnia. Wstałam i
usiadłam na jednym z kamiennych "stołów". Spojrzałam przed siebie. Na
zewnątrz było ciemno, wszystkie na co dzień zielone rośliny, teraz sobie
spały. Skąpane w ciemności, mroku a za razem uroku nocy. Wnętrze
jaskini oświetlały mi świetliki. Uśmiechnęłam się pod nosem i
zeskoczyłam z kamienia. Podeszłam bliżej wyjścia i spojrzałam na niebo.
Księżyc ślicznie świecił, chmury sunęły po niebie. Wzięłam głębszy
wdech i wyszłam na dwór. Skierowałam się do Stardust Forest. Jest tam
niewielkie wzniesienie z którego świetnie będzie widać pełnię.
Wędrowałam przez las. Nie jest tu tak strasznie jak myślałam. Słychać co
prawda jakieś odgłosy, ale to chyba zwierzęta, nie? Szłam dalej przez
las będąc coraz bliżej swojego celu. Rozglądałam się dookoła patrolując
teren. Nagle zauważyłam jakiś cień między drzewami. Odrobinę mnie to
zaniepokoiło, jednak nie zbyt przestraszyło. Podsunęłam nos pod liście
na jednym z krzaków rosnących wokoło. Poczułam jakiś obcy zapach. Zaraz
potem znów szelesty. To już mnie nieco bardziej zaniepokoiło. Podeszłam
bliżej. Rozejrzałam się. Po chwili weszłam w zarośla i szłam tak przez
dobre parę minut ciągle kierując się odgłosami. Dotarłam do Lasu
Śmierci. Stałam przed ciemnym, strasznym oraz -co najważniejsze-
nawiedzonym lasem. Nie powiem. Przestraszyłam się. Wejść? Nie wejść?
Znów te szelesty. Co się tu dzieje?! Dobra, a jeśli to jakiś morderca?
Nie. A nawet jeśli to Oath go załatwi... Może to jakiś szpieg zbierający
informacje dla ludzi? Wszystko jest możliwe, co tu gadać. Tu liczy się
bezpieczeństwo watahy. Po kilku minutach patrzenia się w nicość lasu,
postanowiłam wejść. Zrobiłam ledwie kilka kroków i nagle ciemność... Nic
nie słyszę, nic nie widzę. Po jakimś czasie otwieram jedno oko.
Rozglądałam się dookoła. Przy mnie była jakaś postac, poruszała się na
czterech łapach. Chyba zauważyła, że się obudziłam. Istota spuściła łeb
na moją wysokość. Teraz dopiero mogłam zauważyć kim był. Był to wysoki,
wielkości człowieka ,czarno-szary basior. Przelękłam się. Basior
wyglądał tak:
Nie miałam pojęcia czy chce mi coś zrobić czy może puści mnie wolno... Wilk jedną łapą podniósł moją głowę i spojrzał mi w oczy.
- Jesteś całkiem ładna. Wystarczy ,że opowiesz mi o swojej watasze. Jak
dobrych ma wojowników? Macie wielu zabójców? Ilu jest szpiegów?
- Nic ci nie powiem! - warknęłam.
- To spytam nieco inaczej. - wysuną pazury i jednego z nich podsunął mi pod tchawicę. - A teraz powiesz?
- Nie ma mowy!! - odetchnęłam wilka z dużą siłą. Ten jednak zdążył
zadrapać mi szyję swym ostrym i wielkim pazurem. Z głębokiej rany kapała
mi krew. Kropla... Po kropli... Jęknęłam cicho. Podniosłam się i
rozejrzałam się po jaskini. Wszędzie było ponuro. W całym pomieszczeniu
było wręcz upalnie. Kichnęłam raz. Basior który mnie tu trzyma, spojrzał
się. Posłałam mu niemiłe spojrzenie.
- Nie boje się. - powiedział poważnym tonem.
- A powinieneś. - prychnęłam.
Staliśmy w ciszy. Każde z nas mierzyło drugie wzrokiem. Nagle rzuciłam
się do biegu. Wilk równie szybko zareagował i rzucił się w pościg.
Dogonił mnie w najgorszym momencie. Właśnie chciałam skręcić w jeden
zakręt i schować się gdzieś, żeby później minąć przeciwnika i uciec
przez jakąś dziurę. Kurde. Basior obnażył kły i zawarczał. Ja zachowałam
twardy wyraz pyszczka. Ten się jednak nie przestraszył.
- Electris! - krzyknęłam. Zaraz moje łapy naładowały się energią.
Przednimi łapami poraziłam wilka w pierś, a tylnymi wręcz odbiłam się od
ziemi i wskoczyłam na jedną ze skalnych półek. Zauważyłam dziurę w
suficie przez którą wpadało światło. Była dosyć duża. Bez chwili namysłu
skoczyłam na kolejne skalne półki dostając się w końcu pod sufit.
Jednym z ręcznym ruchem skoczyłam przez dziurę wydostając się na
zewnątrz. Basior był wyraźnie zdezorientowany. Skorzystałam z chwili
jego nieuwagi i pobiegłam w dół tej dziwnej budowli. Po chwili skoczyłam
na trawę i pobiegłam szybko do watahy. Wybiegłam z Lasu Śmierci i
pobiegłam do jaskini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz