-Wszystko w porządku.-Powiedziałem z uśmiechem. Prawdę mówiąc po drodze
trochę się poraniłem, bez problemu jednak udało mi się zregenerować, jak
zwykle przy tych “naturalnych” ranach. Wadera uśmiechnęła się, również,
była szczęśliwa, ale zmęczona. Zaproponowałbym jej, że jednak zajmę się
raną, ale tak jak obiecałem udawałem, że nic nie powiem. A słowo, dane
damą jest słowem świętym. Amem.
-Świetnie.-Ashita odetchnęła z ulgą.-Tak więc zostawię was. Miłego
świętowania.-Już miałem powiedzieć coś na wzór “Dzięki. Miłego
wypoczynku.” ale alfa zniknęła gdzieś w tłumie.
-Zmęczona?-Zapytałem w stronę Renes. Przyjaciółka uśmiechnęła się.
-Trochę.-Przyznała,przyglądając mi się-Ale czuję, że po dzisiejszej
walce nie zasnę.-Rozejrzała się wokół kręciły się wilki. Czułem ulgę, że
pozostał nas pełny skład, a jednak miałem obawy. Mimo, że było sporo
rannych, poszło dość szybko. Skarciłem się w myślach. Powinienem się
cieszyć. I cieszę się. Tak myślę.-Dobrze się czujesz? Ta rana..-Głos
przyjaciółki wyrwał mnie z mojego szarego świata.
-Niedługo się zagoi-Odparłem szybko. -Przejdziemy się?
-Pewnie. W końcu, miałam cię oprowadzić.-Ruszyliśmy wraz z waderą na
miłą wycieczkę terenoznawczą. Muszę przyznać, że Renes była bardzo
dobrym przewodnikiem. W końcu znaleźliśmy się nieopodal wodospadu
Mizu.-To miejsce raczej już znasz.-Zaśmiała się krótko.
-Taak, aż za dobrze-Stwierdziłem, uśmiechając się. Usiedliśmy, wpatrując
się w potoki przeźroczystej cieczy,odbijające się od twardych skał.
Położyłem się na brzuchu i zamoczyłem delikatnie łapki w wodzie, a
przyjaciółka dalej siedząc oparła się lekko o mnie. Uśmiechnąłem się pod
nosem. Gawędziliśmy wesoło o wszystkim, o czym mogliśmy pomyśleć,
byleby nie o walkach mających miejsce tego dnia. Później natomiast
zaczęliśmy grać w “to co widzę” początkowo szło świetnie, ale..
-Ptasie gniazdo.-Renesmee przerwała mi niemal od razu-Przyłóż się
trochę.-Powiedziała rozradowana, na co ochlapałem ją wodą.-Ej!-Zaśmiała
się, po czym oddała mi-To co widzę..-Rozejrzała się-Jest małe, czarne,
puszyste, ma całkiem duże uszy i..-Zamarłem na chwilę, a przez moje
myśli przeszła fala wspomnień-Victor?-W oddali dostrzegłem czarnego
zająca. Opuściłem głowę, mocząc pyszczek w wodzie. Wadera delikatnie
mnie trąciła.-Coś się stało?-Zapytała, przyglądając mi się z troską.
Natychmiast się podniosłem.
-Zając.-Odparłem, starając się brzmieć wesoło. Renesmee po chwili
przypomniała sobie, że gramy, po czym przytaknęła.-To co widzę..
-Dlaczego jesteś smutny?-Spojrzałem na waderę, uśmiechając się możliwie szeroko.
-Nie jestem smutny.-Powiedziałem, delikatnie trącając ją łapą. Po jej minie widziałem jednak, że wcale tego nie kupiła.
<Renesmee?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz