Poczułam
jak burczy mi w brzuchu. Nie przepadałam za polowaniem, chociaż nie
przeszkadzało mi kiedy byłam głodna. A byłam GŁODNA i to jak.
Zaczęłam
iść w stronę dzikszych terenów w Stardust Forest. Miałam nadzieję, że
natrafię na większą grupę mniejszych zwierząt, ponieważ nie chciałam
jeszcze nadwerężać zwichniętego kolana, które co prawda już mnie nie
bolało, ale nie wiadomo jak bardzo jest jeszcze osłabione.
Na
około mnie słyszałam śpiew tysięcy ptaków, który rozbrzmiewał w moich
uszach niczym orkiestra smyczkowa. Gdzieniegdzie słychać było ciche
kroki zwierzyny, ale zważając na odgłos, który wydawały, nie były to
najmniejsze zdobycze.
Weszłam na niewielkie wypłaszczenie, coś
jakby kilkumetrową polankę, która otaczała płytki staw, swoim kolorem i
zapachem bardziej przypominający bagno. Obeszłam je, ale w międzyczasie
usłyszałam niepokojący dźwięk. Dźwięk przypominający ryk niedźwiedzia
połączony z piskiem ptaków. Czyżby misio chciał skosztować podniebnego
mięsa? Westchnęłam pod nosem i szłam dalej. Aż do chwili gdy przede mną
przemknął dziwny kształt. Wyglądał trochę jak połączenie kojota i...
małpy? Co tu się dzieje?! Ruszyłam w stronę gdzie pobiegło zwierzę,
jednak nigdzie go nie widziałam.
Zdecydowałam się zawrócić z
powrotem do mojego miejsca zamieszkania, jednak dziwne stworzenie zaszło
mi drogę. Teraz dokładnie widziałam jak jest zbudowane. Wyglądało jak
mutacja kilku gatunków, ale nie piękna, jak na przykład syreny czy
satyrowie. To był zlepek przypadkowych części ciała różnych stworzeń,
tak jakby ślepiec nieopacznie je pozszywał.
Jego głowa
rzeczywiście wyglądała na łeb kojota, jednak tułów należał do czegoś
człekokształtnego. Przednie kończyny przypominały łapy niedźwiedzia, a
tylne - nogi konia. Z żeber wyrastały też, wyglądające na skarłowaciałe,
kończyny jakiegoś gada.
Stworzenie przyglądało mi się z nie
mniejszym zainteresowaniem niż ja jemu. Jego przekrwione oczy zdawały
się być nieobecne, błądzące wszędzie na około, jednak czułam wzrok
zwierzęcia na sobie.
Próbując się wycofać, zrobiłam krok do
tyły, nie odwracając się plecami do istoty. Powoli odsuwałam się od
przybysza, nie spuszczając go z oczu.
Nagle drgnął i zrobił
krok w moją stronę. Ja czym prędzej odskoczyłam od niego i pobiegłam w
przeciwnym kierunku, jednak nie w stronę mojego legowiska aby nie
doprowadzić go do innych wilków.
Stwór biegł za mną, zwinnie
jak na zwój rozmiar, omijając ściśle rosnące drzewa. Ja kilka razy
potknęła się o sterczące gałęzie i kamienie. Noga zaczęła mnie trochę
boleć, co również mi nie pomagało w obecnej sytuacji.
- Czego ode mnie chcesz?! - wydarłam się, jakby sama do siebie.
Usłyszałam,
że kroku za mną ustały. Zatrzymałam się i głośno wypuściłam powietrze z
płuc. Czy to koniec tej udręki? A jakże, oczywiście, że nie.
Wielki
stwór zeskoczył z drzewa i wylądował metr przede mną. Zaparło mi dech w
piersi widząc, jak bardzo jest ogromny. Cofając się, przewróciłam się o
wystającą gałąź i upadłam na plecy.
- Czego ode mnie chcesz? -
szepnęłam, domyślając się, że nie otrzymam odpowiedzi, choć ta wydawała
się oczywista. To ja byłam zwierzyną, a on myśliwym.
Nie
jestem pewna czy życie przeleciało mi przed oczami, czy po prostu na
chwilę oderwałam się od rzeczywistości. Ocknęłam się chwilę później i
zobaczyłam, że stworzenie rozgląda się przestraszone i ucieka, wdrapując
się na jedno z drzew. Usłyszałam też szelest kroków i głosy znajomych
wilków. Odetchnęłam z ulgą. Nie wiem co to było za zwierzę, ale
przynajmniej nie musiałam dowiadywać się czym się żywi. Wiem tylko, że
będę miała co opowiadać znajomym jw przyszłości. Uśmiechnęłam się do
siebie i położyłam się luźno na leśnej ściółce, po czym wstałam i
wróciłam w reszcie do ciepłego legowiska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz