wtorek, 19 kwietnia 2016

Od Leloucha do Tul

Spojrzałem z lekkim zdziwieniem na waderę. Jej ciało lśniło jasną łuną, rzucając łagodny promień światła na trawy rosnące w pobliżu. Dawało to wprost przepiękny efekt. Zapatrzyłem się na to zjawisko z uśmiechem. Poświata wilczycy powoli zaczęła gasnąć, jak latarnia wraz z nastaniem poranka.
- No więc widzisz- zacząłem- określenie ,,posiadaczka cieplutkiego imienia" pasuje do ciebie jak ulał. Od dzisiaj mówią na ciebie ,,Świetlik".
Jak na zawołanie, z całej polany zaczęły wylatywać małe ogniki. Owady wolno płynęły w powietrzu, zbliżając się do Tul. Wadera z początku delikatnie się cofnęła, ale już po chwili na jej pyszczku zagościł uśmiech. Insekty wolno zaczęły tańczyć wokół niej, jakby przyciągała ich ta ciepła aura, którą wadera promieniowała przed chwilą. Wróć... Nadal miała w sobie coś z tego ciepła, teraz po prostu nie było to widoczne gołym okiem.
Po kilku minutach obserwowania pokazu, samica ziewnęła szeroko, a ja oderwałem oczy od zjawiska, skupiając wzrok na jej sylwetce. Wadera wydała się być zmęczona, czemu zresztą trudno się dziwić.
- Chcesz spać?- zapytałem.- Chodź, odprowadzę cię do twojej jaskini.
- Ale...
- Nie chcę słyszeć żadnych protestów!- odparłem, zbierając w sobie magię, używając częściowej przemiany Ao.
W jednej chwili moje tylne kończyny zaczęły się kurczyć i zmieniać, aż zmieniły się w ptasie odnóża. Natomiast przednie zwiększyły powierzchnię, a po chwili moją przez skórę zaczęły się przebijać błękitne pióra.
- Też znam trochę magii- odpowiedziałem na pytające spojrzenie wadery.- W ten sposób będzie znacznie szybciej. No i nocą są całkiem ciekawe widoki.
Nie czekając na jej reakcję, zamachnąłem się kilka razy skrzydłami, powodując mocne falowanie trawy. Następnie, już w powietrzu, chwyciłem Tul pazurami wpół, uważając, by nie wbić się w jej ciało. Początkowo łagodnie zwiększałem odległość od ziemi, a kiedy osiągnąłem upragniony poziom, nieco przyśpieszyłem, prześlizgując się po chłodnym wietrze z północy. Świat z dołu wydawał się niezwykle mały: potężne drzewa wyglądały jak niewielkie krzaki, zaś świetliki były tylko mikroskopijnymi punkcikami, które widać było tylko dzięki ich blaskowi. Kochałem latać. Czułem się wtedy taki wolny!
Drgnąłem, kiedy wyczułem obecność Nami. Zanim zdążyłem pomyśleć, zawróciłem w tamtą stronę. Moja siostra rozmawiała z mamą, Riki i Mavis pod jednym z dębów w okolicy Tysiącletniej Puszczy. Nieco uspokojony, zawróciłem, zanim któraś z nich zdążyła mnie zauważyć. Wróciłem znowu w górę, tym razem wznosząc się jeszcze wyżej. Chmury były tuż nad moim łbem.
- Czemu wtedy zawróciłeś?- zapytała cicho Tul.
- Bez powodu- odpowiedziałem, może nieco za szybko.- Wydawało mi się, że coś zauważyłem...
- Twoja siostra?
Uśmiechnąłem się.
- Tak łatwo mnie rozszyfrować?
- Biorąc pod uwagę twojego bzika na punkcie jej bezpieczeństwa, to... raczej tak.
Westchnąłem, wdychając pełną piersią chłodne, nocne powietrze. Dawno nie czułem się tak dobrze.
- I jak podoba się wycieczka?- zapytałem.
- Całkiem... hm, ciekawa.
- No- powiedziałem po chwili milczenia, kiedy dostrzegłem polanę w środku Stardust Forest.- Gdzie jest twoja jaskinia? Zdążyłaś jakąś wybrać, tak w ogóle?
W tej samej chwili księżyc wyjrzał zza jednej z chmur. Jego srebrny blask na chwilę mnie oślepił, jednak zdołałem wyrównać kurs. Wyglądał, jak tarcza, która może obronić kogo chce przed... właściwie wszystkim. Był niemalże tym, czym sam chciałem stać się dla siostry.
- Lubisz noc?- zapytałem nagle, wznosząc się ponad warstwę chmur. Z tego miejsca o wiele lepiej było widać gwiazdy.

< Tul? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT