piątek, 22 kwietnia 2016

Od Victora do Valixy

Wychyliłem nos z groty. Był przyjemny, chłodny poranek. Idealny, by pobiegać. W końcu, być szybkim to jedno, ale gdybym zaniedbał ćwiczenia łatwiej byłoby mi przegrać zakład. Przeciągnąłem się więc leniwie, po czym odliczyłem w myślach. Gotowy, do startu...start!
Wyleciałem niczym wiatr przed siebie, sam nie wiem dokąd. Wszystko wokół zdawało się trochę rozmywać, a ja czułem jak przyjemny chłód powiela się i miesza z potem. Biegłem tak przez dłuższy czas, gdy nagle poczułem uderzenie. Upadłem zdziwiony na chłodnawą ziemię.
-Uważaj, jak chodzisz!-Usłyszałem i spojrzałem na przeszkodę, z którą się zderzyłem. Była to wadera.
-Wybacz, powinienem patrzeć pod nogi.-Przeprosiłem, pomagając jej wstać.-Nic Ci nie jest?
-Na twoje szczęście nie.-Prychnęła, a ja odpowiedziałem krzywym uśmiechem. Wadera przewróciła błękitnymi oczami.
-Na prawdę cię przepraszam-Powiedziałem, przyglądając jej się. Nie. Nie kojarzę tego pyszczka-Jak ci na imię, moja droga? Nie widziałem cię jeszcze. Ja nazywam się Victor-Powiedziałem, kłaniając się lekko.
<Valixy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT