poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Od Tul do Leloucha

- W porządku... Chodźmy więc do medyka - westchnęłam i zwiesiłam łeb. Nie znosiłam lekarzy. Nigdy nic dobrego z wizyty u nich nie wychodzi. Tylko ból i płacz. Czy tylko ja mam takie przeżycia?
Siedziba medyczna znajdowała się kilkadziesiąt drzew dalej. Przy kilku "gniazdach" z gałęzi i innych materiałów siedziały dwie wilczyce. Jedna z nich była cała szara, a druga kremowo-brązowa.
- To są Meredith i Esmeralda. Są medykami w naszej watasze.
- Witaj, jesteś tu nowa? - zapytała Meredith.
- Tak, przed chwilą dołączyłam. Jestem Tul
- Coś się stało? - dołączyła druga wadera. Przez chwilę stała z tyłu, ale zainteresowała się tym kto przyszedł.
- Tul kuleje - odpowiedział Lelouch - czy mogłybyście sprawdzić co jej jest?
Obie kiwnęły głowami i zaprowadziły mnie do jednego z posłań. Położyłam się, a one obejrzały moją kończynę.
Przyjemnie było leżeć w cieniu wielkiego dębu w tak ciepły dzień. Niebo bez ani jednej chmury, lekki wiatr mierzwiący sierść. Ach... Wszystko to sprawiło, że leżąc zasnęłam. Obudził mnie rwący ból w biodrze.
- Wytrzymaj, to tylko przez chwilę - powiedziała do mnie szara lekarka. Moją sierść pokrywała ciemnoniebieska maź.
- Masz skręcone kolano. Za moment je nastawimy. To jest maść rozluźniająca. 
- To czemu tak boli? - warknęłam.
- Efekt uboczny?
Po około godzinie oddaliliśmy się od lecznicy.
- Lepiej?
- Tak, chyba tak - noga jeszcze odrobinę bolała, ale przynajmniej mogłam normalnie chodzić.
- To świetnie. To co chcesz zobaczyć?
- Umm... Może jakieś jezioro albo rzekę? Jest tak ciepło... Chętnie bym popływała - uśmiechnęłam się do towarzysza. Ten odpowiedział mniej wyraźnym gestem.
- Martwisz się o Nami? Kto to?
- To moja siostra. Nie potrafię jej opuścić. Jest moim oczkiem w głowie - westchnął głęboko.
- Nie martw się - szturchnęłam go lekko w bok - jeśli jest z kimś jeszcze na pewno nic jej się nie stanie.

< Lelouch? Lekarze to zło >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT