piątek, 15 kwietnia 2016

Od Toshiro do Renesmee

Gryzoń przebiegł tuż obok mojego ucha, a ja, kierowany chęcią zobaczenia ciała nocnego podróżnika żądnego przygód, odwróciłem łeb w jego stronę. Jak się okazało, wadera leżąca tuż obok wpadła na dokładnie ten sam pomysł - poczułem na nosie delikatny, chłodny dotyk jej własnych nozdrzy. Speszony, odwróciłem wzrok, odsuwając pyszczek, zaś tupot łap małego stworka powoli pochłonęła cisza nocy.
- Przepraszam- wydukałem po kilku chwilach niezręcznego milczenia.
- N...nie masz za co- odparła równie zdenerwowana wilczyca.- Powinnam była bardziej uważać.
- Serce mi krwawi, gdy wadery biorą na siebie odpowiedzialność za takie rzeczy- rzuciłem, patrząc już z uśmiechem w tęczówki wilczycy.- Ale może zmieńmy temat na bardziej...hm, swobodny. O czymś zgoła odmiennym. Nie, nie bój się- powiedziałem szybko, widząc dziwne spojrzenia Renesmee.- Widzisz te gwiazdy, o tam, na wschodzie bardziej?
Ruchem łapy wskazałem na kilka lśniących punkcików, mocno odznaczających się wśród nocnego nieboskłonu i kilku bladych, srebrnych kul, które prawie znikały z pola widzenia, topiąc się w aksamitnej kołdrze wszechświata.
- To jakiś znany gwiazdozbiór?- zapytała po kilku sekundach szukania.
- Nie. Ale ja lubię wyszukiwać własne znaki. Może i niebo nie zechce wyjawić nam zagadek przyszłości, ale możne nam pomóc poznać samych siebie. To, w jaki sposób odcyfrowujemy normalnie nie powiązane ze sobą sprawy, dużo mówi o naszym spojrzeniu na świat, własnych pragnieniach, nadziejach. Widzimy tylko to, co chcemy zobaczyć, nie możemy zmusić kogoś, kto ma przed oczami anioła, aby zobaczył tam diabła. Taka kolej rzeczy. Nie usnęłaś jeszcze, tak przy okazji? Bo mówią, że jak się rozgadam ,to wszyscy jak jeden mąż zasypiają. Może mam coś z kołysanki.
Wilczyca pokręciła łbem z uśmiechem.
- Jestem przytomna. Jeszcze- odparła.- A co ty tam widzisz?
- Sam do końca nie wiem- westchnąłem, machając łapami w powietrzu.- Ale przypomina mi to nieco klucz zawieszony na cienkim sznurku. Jednak trzymający ginie gdzieś tam wśród gwiazd i go nie mogę znaleźć.
- Ignorujesz pozostałe gwiazdy tuż obok tego, jeśli mówimy o tym samym!
- Prawdopodobnie tak. Mówiłem ci, widzimy tylko to, co chcemy. Ale może te pozostałe punkciki są czymś rzeczywiście specjalnym. Jak symbole żyć, które czekają na czyjś powrót.
- Więc czemu po prostu ich nie uspokoić, zamiast wyszukiwać na niebo, ilu jeszcze pamięta, istnieje. Gwiazdy może i mogą trwać miliardy lat, ale w końcu przychodzi ich kres.
- Trafna uwaga- szepnąłem, biorąc głęboki wdech.- Szczerze mówiąc, straciłem pamięć dawno temu, a ta wataha mnie przyjęła bez zbędnych pytań. Jakiś czas temu, co prawda, znalazłem swój dawny dom, ale... Nikogo tam już nie ma. Ta ziemia nie jest mi przyjazna. Nie wybaczy mi tego, com uczynił.
- Ale...o co chodzi?- zapytała nieco zdezorientowana Renesmee i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, ze może nieco się zagalopowałem. Ale cóż, powiedziałem "A", to skończę mówić i "B".
- Zabiłem kogoś, kogo nie powinienem. I...jeszcze kilka innych rzeczy. Sam do końca nie wiem, o co chodzi. Pamięć odzyskam dopiero po odpowiedniej pokucie, nie wcześniej, choćby moje kości miały zetrzeć się w proch.
- Rozumiem- odparła, równie cicho, co wcześniej.- No to...powodzenia!
- Dziękuję- wyszczerzyłem kły. Niebo odpowiedziało pojedynczym mignięciem.- I przepraszam, że zanudzam cię po raz drugi w ciągu kilku minut. A co ty widzisz w gwiazdach?
< Renesmee? Co ci tam migocze? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT