- Chętnie
skorzystałbym z oferty, ale wolałbym się nie narzucać - posłałem jej
uśmiech i przekrzywiłem głowę, czekając na odpowiedź.
- Ależ
nalegam... - lekko się skrzywiła. Powstrzymałem się aby się nie
roześmiać. To nie przystoi przy damie, a tym bardziej z damy.
- Widzę, że strasznie męczy cię mówienie w taki sposób - westchnąłem - po co więc nie zaczniesz wysławiać się w swoim stylu?
- Pytanie brzmi, dlaczego ty mówisz, jakbyś urwał się z siedemnastego wieku?
-
Może kiedyś ci na nie odpowiem - przestałem się uśmiechać - mogę jednak
już teraz powiedzieć, czemu nie rozmawiam z wilczycami w sposób...
potoczny.
- Zamieniam się w słuch.
- Uwierz mi,
Milady, że gdybym nie był wychowywany w sposób w jaki niestety byłem,
mógłbym teraz bez skrupułów wykrzyczeć przy tobie na cały świat
nieprzyzwoite słowa o twoich jakże widocznych wdziękach - uśmiechnąłem
się szyderczo - jednakże etykieta, cóż, wyraźnie tego zabrania.
Renesmee
speszyła się na moje słowa, co nie ukrywam, podobało mi się. Nie
przepadam za złośliwością, ale czasem nie mogę się powstrzymać przed
zawstydzeniem kogoś.
- Czy wciąż chcesz przyjąć mnie w swoje progi?
- T-tak... myślę, że tak - powiedziała niezbyt zadowolona.
Deszcz
padał coraz mocniej, a niebo stało się koloru ołowianego. Kiedy
dotarliśmy, prawdopodobnie, do miejsca gdzie mieszka wadera, byliśmy już
cali przemoknięci.
< Renesmee? sory, że krótkie i takie nijakie, ale cóż :/ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz