niedziela, 17 kwietnia 2016

Od Leloucha do Tul

- Jesteśmy tuż przy jaskini Alf... No, to może wejdziesz, a ja tu poczekam?
Wadera spojrzała na mnie z lekkim niepokojem. Jej jasnozielone oczy wpatrywały się we mnie z lekkim strachem.
- Mógłbyś pójść tam ze mną?- zapytała.- Jeśli to nie problem...
Westchnąłem cicho, ale uśmiechnąłem się i po chwili namysłu kiwnąłem łbem. Skierowaliśmy nasze kroki to chłodnej groty, w której panował półmrok. Mimo tego, miejsce to sprawiało całkiem miłe wrażenie: na sklepieniu wisiały błękitne kryształy, rzucając jasną poświatę na ściany, jakby nie chcąc dopuścić do tego, aby ta jaskinia skąpała się w mroku. Basior, dość mocnej postury, siedział w kącie, coś tam porabiając. Odchrząknąłem głośno, chcąc zwrócić jego uwagę.
- Tato- powiedziałem.- Przyprowadziłem wilczycę, która chciałaby do nas dołączyć. Ma na imię Tul- wskazałem na nią ruchem łba, a wadera lekko skinęła łbem w kierunku Zuko.
- Witam, witam!- powiedział samiec Alfa, podchodząc do nas.- Nigdy nie myślałem, że Leloś przyprowadzi tu jakąś waderę. Szczególnie tak ładną- zlustrował Tul, a ja rzuciłem jej współczujące spojrzenie.- Ashita jeszcze nie wróciła, ale jestem pewna, że gdyby tu była, to przywitałaby cię z radością. Więc...witamy w watasze!
- Dziękuję- odparła cicho samica, nerwowo rozglądając się dookoła.
- Lelou, może ją oprowadzisz po terenach?
- Zobaczę tylko co z Nami i jak będą szły, to...
- Daj spokój, jest z mamą, Riki i Mavis, nic jej nie będzie. No już, już, uciekajcie!- ponaglił nas Zuko.
Ponownie westchnąłem, odwracając się.
- Do zobaczenia- powiedziałem równocześnie z Tul.
We dwójkę wyszliśmy z jaskini, witani przez ciepłe promienie słońca. Wiosna wyganiała zimę z zadziwiającą siłą i szybkością. Radar w moim ciele dosłownie krzyczał, że Nami jest cały kilometr ode mnie, tuż przy Tysiącletniej Puszczy. A przecież tam jest tyle niebezpieczeństw!
Wziąłem kilka głębokich wdechów, próbując się uspokoić i zerknąłem z lekkim niepokojem na wciąż kulejącą waderę.
- Wiesz- zacząłem.- Tereny watahy są dość rozległe, więc...
- Rozumiem, rozumiem. M...może sama dam radę.
- Nie o to chodzi!- zaprotestowałem żywo, aż kilka wilków obejrzało się na nas.- Po prostu nieco się o ciebie martwię. Może byśmy odwiedzili teraz medyka i dopiero udali się na spacer, jeśli stwierdzi, że możesz? Jak coś, zawsze mogę pokazać ci wszystko z lotu ptaka- wyszczerzyłem szeroko kły, a na pytające spojrzenie Tul, wyjaśniłem.- Można powiedzieć, że część mojej duszy jest ptasia, zawarłem pewną umowę z...hm, Ao. Dał mi kilka mocy. Ale nieważne. Idziesz do medyka dobrowolnie, czy mam cię zaciągnąć do niego siłą?

< Tul? Wybacz, że takie nijakie, moja wena śpi i nie chce podjąć współpracy >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT