piątek, 22 kwietnia 2016

Od Lelou do Tul

Słuchałem uważnie tego, co mówiła wadera. Jej słowa wydawały się być zaraz dobrze przemyślane i odpowiednio dobrane dzięki długim namysłom, a z drugiej strony, wyglądały zupełnie jak szczere, spontaniczne wyznanie. Na moim pyszczku zagościł lekki uśmiech; kierowany radością, jakiej dawno nie odczuwałem tak intensywnie, wzniosłem się jeszcze wyżej, mocno trzymając Tul w szponach.
- A ty lubisz noc, Lelou?- zapytała nagle wadera, obserwując nieboskłon.
Zaskoczony jej słowami, na moment nieco zboczyłem z kursu. Dopiero po kilku sekundach, kiedy ochłonąłem i wyrównałem poziom, spojrzałem ponownie na ciemną, gwieździstą kopułę. Uwielbiałem patrzeć całymi dniami na leniwie sunące chmury, ale teraz cieszyłem się, że je minąłem. Tutaj nic już nie zakłócało mi widoku na ukochane, choć tak odległe miejsce. Choć z reguły uważałem, iż nie można tęsknić za miejscem, gdzie nigdy się nie było, właśnie to uczucie doskonale opisywało moje podejście do dalekiego kosmosu.
- Czasem myślę- zacząłem, czując na pyszczku chłodne podmuchy wiatru- że serdecznie nienawidzę nocy. Wtedy o wiele trudniej jest zachować maskę. Mówiłaś, że ciemność skrywa nasze niedoskonałości, prawda? Ja myślę, że o wiele częściej zaciemnia nasze dobre cechy. Łatwiej nam zrobić coś, czego potem będziemy żałować właśnie z tego powodu- noc skrywa dobre cechy w nas samych, opatula je swoim nieprzeniknionym mrokiem. Sądzę, że tak właśnie rodzą się zbrodniarze, nikt przecież nie jest z natury zły. Dobry zresztą też raczej nie. Biała karta, z jaką zaczynamy, nie musi przecież być symbolem wspaniałości. Ale mimo tego- tu cicho się zaśmiałem- o wiele częściej moja miłość do nocy przeważa nad nienawiścią. W końcu te dwa uczucia nie są, według mnie, przeciwieństwami.
- Jak to?- wtrąciła Tul.
- Może to głupie, ale osobiście sądzę, że przeciwieństwem miłości może być tylko jej brak. Idąc tym tokiem myślenia, doszedłem do wniosku, że przeciwieństwem miłości, jaką ja rozumiem, jest pustka, obojętność... A wracając do nocy. Myślę, że wtedy o wiele łatwiej jest zrzucić kajdany. Wiesz, powiem ci moją tajemnicę. Najbardziej na świecie nienawidzę być skuty, a czuję, jakby ziemia właśnie to ze mną robiła. Dlatego chciałbym zostawić wszystko, naprawdę. I polecieć, aż do nieba. Już nigdy nie musieć się zatrzymywać. Zawsze w drodze, zawsze na szlaku, jak to ktoś powiedział. Moją dróżkę wytyczałyby gwiazdy.
- A co z twoją siostrą? Rodziną? Przyjaciółmi?
Rozszerzyłem szeroko oczy. Do tej pory zawsze, zawsze, kiedy cokolwiek planowałem, na pierwszym miejscu niepodzielnie rządziła Nami. Czyżbym naprawdę był takim egoistą? Mimo że zwykle byłem uważany za odludka, wszyscy dookoła mnie stanowili ważną część mojego życia, bez której nie umiałbym się obejść. Zadawałem sobie w myślach jedno pytanie: Czy gdybym mógł wznieść się do nieba tylko raz w życiu, bez żadnych obowiązków i przyszłych konsekwencji, ale musiałbym zostawić wszystko, wróciłbym jeszcze do domu?
Chyba nawet nie chciałem znać odpowiedzi.
- Nigdzie nie zamierzam odchodzić bez siostry- odpowiedziałem w końcu, choć głos mi drżał.- Zresztą... co komu dadzą nierealne wizje, marzenia, które z góry skazane są na porażkę?
Odpowiedziała mi cisza. Właściwie, byłem za nią wdzięczny Tul. We dwójkę wolno lecieliśmy, aż w końcu zwolniłem, widząc pod nami Stardust Forest, gdzie mieściło się centrum watahy.
- No to wracamy- uznałem.- Dzięki za dzisiaj.

< Tul? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT