Patrzyłem na Kate z wyraźnym rozbawieniem. Wadera natomiast starała się zgrywać niezadowoloną z porażki.
-Niekoniecznie jelenia. Może by tak… dzika?
-Nie wstyd ci, kazać płci pięknej polować? – oburzyła się, dumnie kręcąc
puszystym ogonem. – Jeszcze tak chełpić się wygraną? Wstyd!
-Szczerze ci powiem, że nie mam pojęcia, jak ja to zrobiłem. –
przyznałem. – W slalomach jestem raczej słaby, wiesz… nie najlepiej u
mnie ze zwrotnością. Chciałem dać ci tym szansę.
Kate spojrzała na mnie podejrzliwie. Ruby wychyliła łebek zza głowy
wadery, zastanawiając się, czemu jej właścicielka tak uparcie wbija we
mnie wzrok.
-Ściemniasz. – rzekła w końcu.
-Czemu w twoich oczach jestem zawsze oszustem i ściemniaczem? –
przewróciłem oczami tak potężnie, że aż poruszyłem głową. – Tak bardzo
przypominam krętacza?
Kate zamyśliła się, uważnie lustrując mój wygląd. Badała każdy włosek,
który tworzył moją sierść, każdy promyczek odbijający się od moich oczu,
każdą komórkę, składającą się na moje ciało. Dobra, bez przesady, ale
fakt, faktem, przyglądała mi się bardzo uważnie.
-Wyglądasz jakbyś chciał każdemu ukraść kolację. – stwierdziła z uśmiechem.
Zaśmiałem się, jednak odpowiedź wadery nieco mnie uraziła.
-Nie jestem żadnym złodziejem. – powiedziałem dobitnie. – I nie kradnę
nikomu kolacji. Tylko robie tak, aby musieli mi ją upolować.
-Kombinator. – kuksnęła mnie w ramię.
Posłałem jej krzywą minę. Chwilkę zajęło nam droczenie się ze sobą, lecz
w końcu postanowiłem kontynuować zwiedzanie. Pomyślałem, że teraz
przydałabym nam się chwila odpoczynku. Jushiri będzie idealne, w dodatku
znajduje się tuż-tuż. Ponagliłem Kate ruchem głowy, wskazując kierunek,
który musimy objąć, aby dojść do kolejnej atrakcji. Tak jak
podejrzewałem, nie szliśmy długo. Zaraz drzewa Shinirin ustąpiły dużej
połaci trawy, wolnej od jakiekolwiek innej roślinności. Nad nami
rozciągało się granatowe niebo, idealne do obserwacji gwiazd, których w
tą bezchmurną noc nie brakowało. Zaprowadziłem Kate na środek polany.
Wadera cały czas szła z głową uniesioną, podziwiając ciała niebieskie
układające się w setki konstelacji. Ruby miauknęła, zachwycona tym
widokiem. Sięgała łapką w stronę nieba, chcąc złapać mrugające punkciki,
szybko jednak spostrzegła, iż nie da rady ich pochwycić. Prychnęła
niezadowolona, zeskakując na miękki grunt. Ja natomiast położyłem się
wygodnie na trawie i do tego samego zachęciłem Kate.
-Znasz może jakieś konstelacje? – zapytałem, gdy wadera spoczęła obok mnie.
<<Kate? Wybacz, za te opóźnienia, lecz komputer mój szwankować zaczyna, a z telefonu lipnie się piszę ;-;>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz