czwartek, 31 sierpnia 2017

Od Karo cd Lelou

— Jak zawsze — stwierdziłam. Już po chwili wysunęłam w powietrzu cztery kończyny, oplatając zwierzę. Uniosłam dzika kilka łap nad ziemią, tak, aby nie szurał o grunt. Każdy vector trzymał jedną nogę, przez co stwór zawieszony był brzuchem do góry. Musiało to wyglądać dość komicznie, odpowiadało mi jednak o niebo bardziej, niż obejmowanie go nadprogramowymi łapami w talii, o ile tak to możemy nazwać.
— Poradzisz sobie? — zapytał troskliwie basior. Używanie vectorów, podobnie jak echolokacji, jakoś nigdy szczególnie mnie nie przeciążało, w odróżnieniu od tych bardziej wymagających mocy. Te… Cóż, prawie ciągle mi towarzyszyły, nie było więc powodu do zmartwień.
— Na spokojnie — odpowiedziałam, odwracając się. Do jaskini Dakoty mieliśmy jakieś dziesięć minut drogi, najlepiej więc było nie zwlekać. Ruszyłam w tamtym kierunku, sztywno trzymając martwe zwierzę. Powalenie dzika nie było tak satysfakcjonujące, jakby się mogło wydawać. Zwierz kwiczał przez cały czas i uciekał w przerażeniu… Potrząsnęłam głową. Jesteśmy drapieżnikami! Takie zachowania leżą w naszej naturze. To coś, na kształt kręgu życia. Co innego dostarczać sobie posiłek, a co innego maltretować niewinne stworzenia!
Po części było mi głupio, że nic nie powiedziałam podczas pochówku. Nie byłabym w stanie jednak dopowiedzieć cokolwiek więcej, niż Lelou. To były zupełnie obce nam istoty. A pomimo tego wszyscy się nimi przejęli. Mimo że nasza wataha składa się z drapieżników. Uśmiechnęłam się delikatnie do tej myśli… Tak, w gruncie rzeczy, nie taki wilk straszny, jak go malują.
Poćwierkiwanie nieświadomych niczego ptaków towarzyszyło nam całą drogę. Było dziwnie radosne, nie pasujące, do ogólnych nastrojów. Miałam ochotę charknąć na te wszystkie istoty, aby przestały. Nie zrobiłam tego jednak.
Zastanawiało mnie, czy dzik waży więcej, niż za życia? Zapewne tak. Ta istota była istnym skarbcem mięsa. Nikogo nie zdziwi, jeśli powiem, że nie należała do najlżejszych? Stwór mógł ważyć tyle, co dwie nogi konia? Może nie licząc kopyt. Odłożyłam go kilka metrów od jaskini, gdy byliśmy na miejscu.
— Zajrzę do nich — stwierdził Lelou — odpocznij.
Zaczerpnęłam trochę powietrza. Trzymanie czegoś w vectorach niespecjalnie mnie męczyło, aczkolwiek po wykonanej pracy miałam wrażenie, jakby nagle dodatkowe ręce stały się trochę cięższe, niż były. Po kilku minutach miało ono jednak minąć.
— Nie ma takiej potrzeby, pójdę z tobą — odparłam. Przeszło mi jednak przez myśl, czy mówiłam serio, gdy przekroczyłam próg jaskini, dostępując wręcz posępnej atmosfery.
~ Wszyscy dają z siebie, co tylko mogą, spójrz na to z tej strony — zauważyła Molly.
Kiwnęłam głową. Dragonixa podeszła do nas.
— Coś się stało? — zapytała wadera. Jej głos wyrażał zmęczenie. Powinna się przespać, acz w zaistniałej sytuacji miała na to marne szanse. Lelou miał naprawdę świetny pomysł, aby dla nich zapolować.
— Właściwie, to przynieśliśmy wam coś do jedzenia — wytłumaczył Lelou.
— Jest odrobinę od jaskini — dodałam. Wadera kiwnęła głową.
— To miło z waszej strony — powiedziała — podzielimy się na grupy i zjemy. Ktoś musi stale być przy pacjentach.
— Możemy pomóc — zaproponowałam. Dragonixa pokiwała głową, przecząco.
— Nie ma takiej potrzeby, jest tu nas i tak dość sporo. Możemy wychodzić jedynkami.
Niedługo po tym dialogu opuściliśmy jaskinię medyków. Niektóre zwierzęta były już o wiele sprawniejsze, inne dochodziły do siebie. Były też takie, dla których kolejne minuty mogły stać się decydującymi.

<Lelou? Wzięło mnie coś na dziwne jednostki miar i wagi xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT