Dobra, dajcie mi chwilę, bo nie ogarniam. Co tutaj robi człowiek? Albo istota humaido kształtna, czort wie, nie ważne! Czułam się nieswojo, uwięziona pod ogromnym palcem. Z jaką łatwością mógłby nas zgnieść. Nigdzie nie widziałam delikwenta imieniem Asriel.
— Lelou — szepnęłam — wszystko w porządku? Nic Ci nie zrobili? — basior kiwnął głową.
— Jestem cały — przytaknęłam, szukając w umyśle chociażby zalążka planu. Co ten facet (a przynajmniej wnioskowałam, że facet) planował?! Po krótkiej chwili chwycił nas w rękę i pogwizdując przeszedł w inną część pokoju, aby chwycić coś w dłoń. Westchnęłam. Musiało być tutaj coś, co by nam pomogło. Coś… No właśnie! Skupiłam się, a następnie rozesłałam po pomieszczeniu falę dźwiękową, pieszczotliwie nazywaną przeze mnie gps’em. Pułki, kurtyna, ostre rzeczy… Cholerka, nie jest dobrze. Stop, stop! Na szafce nieopodal kurtyny znajdował się napój, ten sam, z którym mieliśmy styczność w norze. Napój powiększający! To jest to! Drgnęłam nagle, układając w głowie schemat.
— Karo? — głos basiora był zatroskany. Nie wiem, czym, byłam jednak pewna, że moja postawa zdradziła, iż coś planuję.
— To jest to! — Uśmiechnęłam się szeroko.
— Co jest co? — zapytał basior.
— Przeanalizowałam teren. Koło tej całej… Kurtyny, czy co to tam jest, jest szafka, w której znajduje się ten sam napój, który widzieliśmy wtedy, wraz z ciastkiem. Możemy wrócić do naszego rozmiaru — wyszczerzyłam zęby. Basior przekrzywił głowę.
— Faktycznie coś tam jest, ale… Jesteśmy w potrzasku, póki ten facet nas trzyma — zauważył partner.
— Chwilowo — stwierdziłam — mogę spróbować coś z tym zrobić ale nie będę w stanie się ruszyć w trakcie. — Wolałam nie wspominać o tym, że moja moc wywołuje efekt lustrzany. — Jeśli nas puści… Byłbtś w stanie dostać się, na tamtą półkę? Musimy wrócić do naszych rozmiarów, inaczej jesteśmy bez szans.
— M-myślę, że tak — odparł. Znałam już drugą część zdania. — ale jestes pewna…
— “czy to bezpieczne”? Cóż. O wiele bezpieczniejsze, niż pozwolenie mu robić, co tam robi — uśmiechnęłam się lekko — Lelou, proszę Cię. Musimy się stąd ruszyć. Nie przejmuj się. — Jakby na potwierdzenie moich słów polizałam basiora w policzek.
— A jeśli coś się stanie? — bąknął. Echh, no tak.
— Facet nie będzie w stanie się ruszyć. Słowo — obiecałam.
<Lelou?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz