poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Od Karo cd Lelou

Ziewnięcie basiora wywołało każdemu znaną reakcję łańcuchową, automatycznie wręcz otwierając mój pyszczek w tym samym geście. Niech rzuci kamieniem, komu się to nie zdarzyło. Kiwnęłam głową, wciąż lekko zaspana.
— Możemy, acz tak, jak mówiłeś — odparłam — z dala od tysiącletniej.
Lelou pokiwał głową, a następnie dodał:
— I dziwnych królików.
Przytaknęłam.
— Oraz podejrzanych dziur.
Ponownie przytaknęłam.
— Powinniśmy też trzymać się z dala od wszelkich mutantów i…
— Wiem — powiedziałam, urywając wypowiedź basiora. Miałam wrażenie, że jak dam mu się rozkręcić, zrobi monolog o doświadczeniach ostatniego wieczora, a średnio mi to odpowiadało. Wiedzieliśmy przecież, co się stało. Chciałam jeszcze dzisiaj zajrzeć do Dakoty i Dragonixy. Obawiałam się, że wiele stworzeń nie przetrwało, acz starałam się o tym za bardzo nie myśleć. To oczywiste, że nie wszystkie mogły sobie poradzić.
Wyszliśmy z jaskini, zagłębiając się po chwili w Stardust Forest. Powietrze po burzy było rześkie, wilgotne, a trawę przepełniała rosa. Jedno z drzew było zupełnie roztrzaskane, piorun musiał uderzyć centralnie w nie. Westchnęłam cicho. Nie zazdroszczę sprzątaczom roboty. Przeszliśmy chwilę, gdy wyczułam przyjemny zapach, sygnalizujący, że nieopodal są sarny. Lelou również musiał go wyczuć, gdyż zatrzymał się na moment. Kiedy basior spojrzał w moją stronę, jedynie kiwnęłam głową. Ruszyliśmy za tropem. Nie natrafiliśmy jednak na duże stadko, a zaledwie trójkę koziołków, trzymających się jedno przy drugim. Jak na śniadanie, dość obiecująca wizja. Przez krótki moment skradaliśmy się, jednak po chwili wycofaliśmy, obgadując strategię. Po chwili cichego sporu ustaliliśmy, że przepłoszę zwierzęta w stronę basiora, a on się nimi zajmie. Wycofałam się, mając nadzieję, że tym razem nic nas nie spotka. Co jak co, ale nawet ja miałam dość przygód na jakiś czas. Szczególnie, po historii z Asrielem. Zgodnie z umową, po zajęciu miejsca odczekałam siedem sekund, aby następnie ruszyć w kierunku zwierząt, naprowadzając je na Lelou. Ten skoczył na jednego z nich, powalając na ziemię. Ja pochwyciłam jedno z uciekających zwierząt w vector, zatrzymując je, a następnie obezwładniając mocnym skokiem. Po chwili zwierz już leżał, martwy.
— No, proszę, jednak potrafimy złapać coś normalnego — zaśmiałam się.
— Ano — rzucił basior — aż dziw, co? — posililiśmy się niewielkimi koziołkami. W efekcie tego nie opchaliśmy się na resztę dnia, a głodni też raczej za szybko nie będziemy.
— Zajrzymy do Dakoty? — zapytałam, oblizując się. Lelou skinął głową.
— Też o tym pomyślałem. Trzeba by sprawdzić stan tych zwierzaków. No i przeprosić Dakotę i Dragonixę za zamieszanie.
— Tak — zgodziłam się — trzeba nam przyznać, mamy talent do kłopotów — dodałam, uśmiechając się.
— A myślisz, że są za to jakieś oznaczenia? — zapytał wesoło basior.
— Na przykład “Kłopociarz roku”? — zarzuciłam — jeśli tak, to może lepiej to zatajmy, średnio wdzięczny tytuł — zamachałam lekko ogonem. Z jednej strony, faktycznie chciałam zobaczyć, co słychać u zwierząt, a z drugiej… Trochę się obawiałam. Miałam świadomość, że wiele z nich mogło nie dożyć dzisiejszego poranka. Przeszliśmy kilka kroków, gdy rzuciłam, o wiele poważniej:
— Myślisz, że jest bardzo źle? — Nie oczekiwałam wcale odpowiedzi w stylu “Nie, na pewno sobie poradzą”. Po prostu było mi szkoda. Zwierzęta dużo przeszły, a wiele z nich nie dojrzy pewnie nawet wschodzącego słońca następnego dnia.

<Lelou?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT