sobota, 26 sierpnia 2017

Od Karo cd Niko

Gdy wrzód na du.pie począł dusić się ze śmiechu, ja w spokoju dokończyłam swój posiłek, odsyłając już vectory. Łaskotki to swego rodzaju tortura, a znęcanie się nad tym gniotem raczej do moich obowiązków nie należało. Korzystając z okazji, Nikolaj padł na ziemię, ziewając.
Błagam, nie zasypiaj tutaj… — pomyślałam, nikt jednak nie raczył posłuchać mojej niemej modlitwy. Już po krótkiej chwili dobiegło do mnie chrapanie basiora. No, to pięknie.
W nadziei, że mały dziad zaraz się zbudzi, podziubałam jeszcze chwilę mięso, pomimo napełnionego już brzucha. Otóż, nie. Nadal spał, skubany. Cóż, trzeba to będzie odnieść na miejsce, jak mniemam? Wstałam, a następnie posadziłam sobie szczeniaka vectorem na plecach, zupełnie, jak kiedyś Asriela, aby wolnym krokiem podążyć do niewielkiej groty, nieopodal jaskini alf. Tam też zostawiłam szczenię. Zdążyłam przejść zaledwie kilka kroków, gdy usłyszałam radosny głos.
— I jak tam, Karoś? — zapytała Ashita — chyba nie było aż tak źle, co?
Posłałam jej słaby uśmiech.
— Prawie to opatentowałam, acz mogłaś mi dać jakąś instrukcje obsługi — zażartowałam. Wadera zaśmiała się cicho.
— Oj, wybacz, ostatnią oddałam opiekunom — odparła. Rzuciłam coś w stylu “kurcze, szkoda” i pożegnałam się z waderą, kończąc tym samym naszą małą gierkę słowną. Postanowiłam przejść się nad wodospad Mizu, w poszukiwaniu Lelou. Swoją drogą, czemu basior nie uprzedził mnie, że to wcale nie żadna misja?

~*~

Wykonałam proste cięcie pazurami, wzdłuż kukły, rozcinając ją. Trochę suchej słomy spadło na trawę, której podsuszenie było zresztą podobne. Usłyszałam westchnięcie Oarh’a.
— Słuchaj, pani Demolka, jeszcze trochę, a wysiądziemy z kukieł! — odparł zdenerwowany.
— Mało masz tutaj drzew? — burknęłam — równie dobrze można trenować na nich. — Cóż. Problem ze mną i Oathem był taki, że oboje mieliśmy dość trudne charaktery. Takie osoby zazwyczaj albo się uwielbiają, albo wzajemnie na siebie denerwują. Niestety, o wspólny język między nami było dość ciężko.
— Nie bój nic! — Klairney właśnie dokonywała swój obchód — kukiełek jeszcze troszkę mamy. W razie w, poinformuję kogo trzeba. Ewentualnie zrobimy kurs szycia dla zabójców, co wy na to?
— Dla mnie bomba — pomimo ironicznej wypowiedzi, posłałam waderze leciutki uśmiech. Właściwie, to lubiłam naszą gammę. Kiedy miałam problem z oczami, dość często do mnie zaglądała.
Nagle usłyszałam piskliwy głosik, który wręcz zwiastował kłopoty.
— Karo! Karo! Karo! — Nikolaja słychać było wręcz z daleka.
— Wiesz, nie musisz dawać znać całej watasze, że mnie szukasz — odparłam, gdy drobna sylwetka zauważyła nas i podbiegła.
— Karo! Chodź! Musisz to zobaczyć! — Klair zaśmiała się, widząc zapewne, jak basior podskakuje przy mnie, wyraźnie czymś podekscytowany.
— Nie masz może lekcji, piszczałko? — burknęłam w jego stronę. Zdecydowanie nie powinno go tutaj teraz być.

<Nikoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT