czwartek, 3 sierpnia 2017

Od Lelou do Karo

Mam wyznać wstydliwy sekret? Bałem się. Cholernie bałem się chwili, gdy pierwszy raz od zakończenia walki z Kyrią stanąłem w jaskini Victora, obserwując, jak medyk rozmawia o czymś z córką. Z karo, która patrzyła,nie widząc. Jej oczy utkwione były w jakimś punkcie wysoko nad nią samą, a porcelana odbijała padające nań światło słońca.
Doskonale znałem plany szarego basiora. Gdy już bezpiecznie odeskortowałem Nami do nieprzejętych kompletnie sytuacją, roześmianych szczeniąt, porozmawiałem też z mamą, która opowiedziała mi o konieczności wyprawy Nevry i Victora... a także o tym, że Karo ma jednak o wiele większy problem, niż sądziłem. Do tej pory żyłem złudną nadzieją, że wystarczy jakaś jedna, banalnie prosta do przyrządzenia mikstura, by wadera odzyskała wzrok. A tu - bam!, brutalne sprowadzenie na ziemię. Chciałem zrobić cokolwiek. Znaleźć zapomniane, potężne zaklęcie, stworzone przez jakiegoś mądrego maga specjalnie na tą okazję, pójść do lasu na drugim końcu świata, by wziąć znad rzeki jakieś magiczne błotko, idealne na takie przypadki, oddać własne oko... cokolwiek. Do tej pory, przeżywając wszystkie przygody, obojętnie jak niebezpieczne, wychodziliśmy ze wszystkiego obronną łapą - czasem, co prawda, nieco pokiereszowani, ale rany zazwyczaj goiły się ładnie i w przeciągu kilku dni pozostawało po nich tylko wspomnienie - czasem może też jakaś mało widoczna blizna, pamiątka przeżytych przygód. Teraz jednak Kyria zostawiła p osobie dużo wyraźniejszy ślad, o którym miała na zawsze pamiętać zarówno Karo, jak i my.
Pokręciłem stanowczo pyskiem, odganiając namolne, czarne myśli. Takie pesymistyczne podejście nic mi nie da, przecież każdy problem da się rozwiązać. A nawet jeśli nie, to przecież mamy czas, prawda? Poza tym, wadera ma świetnie rozwinięty słuch, może też polegać na węchu. Będę ja. Przecież teraz nie odstąpię jej na krok, co nie?
Kiedy jednak stanąłem tuż przed wejściem do jaskini Victora, nie mogłem poruszyć łapą, jakby unieruchomiony lepkimi, cienistymi mackami rodem z podziemi. Miałem wrażenie, że sobie nie poradzę. Że nawet jeśli otoczę przyjaciółkę swoją niezdarną opieką, coś jej się stanie. Ha! Nie umiałem nawet jej ochronić podczas walki z Kyrią. Może gdybym był odrobinę szybszy, czujniejszy. A gdybym w ogóle nie pozwolił waderze brać udziału w walce? Sprzeciwiałaby się, ale nic złego by jej się nie stało.
Wypuściłem powietrze z głośnym świstem, prychając głośno i z niezadowoleniem. Teraz nie miałem czasu na użalanie się. Trzeba pomóc Karo, na tyle, na ile mogę.
- Więc? - zapytała w pewnym momencie wadera. - zostawimy to tak, jak jest i mogę wrócić do siebie i się zdrzemnąć?
Nie wiem czemu, to właśnie zdanie dodało mi.. hm, odwagi? Pod wpływem impulsu, wszedłem do środka i odparłem, siląc się na optymistyczny ton.
- Znając ciebie, zabijesz się po drodze - rzuciłem z krzywym uśmiechem.
- Nie rozumiem, jak to nachodzi na “moje możliwości”. Przecież żyję! - prychnęła, a ja już miałem na końcu języka jakiś przytyk, kiedy wtrącił się Victor.
- Chętnie posłuchałbym tej rozmowy, nie mam jednak czasu do stracenia - stwierdził, patrząc na córkę z przygnębieniem. Nerwowo zamachnąłem się ogonem, siadając w kącie jaskini. Wolałem teraz zapewnić im nieco prywatności. Miałem tylko nadzieję, że wadera przyjmie dość dobrze wiadomość o konieczności wyjazdu ojca.
***
- Trzymajcie się! - rzucił w pewnym momencie basior, szybkim krokiem oddalając się coraz bardziej.
- Do zobaczenia, Victor. Uważaj na siebie - poleciłem.
- No przecież. Pilnuj Karo!
Obserwowałem jeszcze przez kilka minut niknącą w oddali sylwetkę basiora, do której po chwili dołączył i Nevra. Moja mama i tata zatrzymali ich jeszcze i chwilę porozmawiali, żywo przy tym gestykulując. Zbiegła się prawie cała wataha, ale zgromadzenie szybko się rozproszyło - w końcu czas gonił.
Z radością wziąłem łyk powietrza. Las wrócił wreszcie do normalności. Poczułem ukłucie w sercu na myśl, że Karo być może już nigdy nie zobaczy tej soczystej zieleni. Przygnębiająca była myśl, że ostatnie, co zobaczyła, to porcelanowe drzewa.
- Karo? - podszedłem do wadery, obrzucając ją czujnym, uważnym spojrzeniem. - Jak się czujesz?
- Dość dobrze - odparła krótko, kierując się w stronę mojego głosu. Gdy podeszła, położyłem pysk na jej łebku, wdychając przyjemny zapach jej ciała.
- Jestem tu - szepnąłem cicho, przymykając oczy. - Chodź, odprowadzę cię teraz do jaskini. Musisz odpocząć.

< Karo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT