czwartek, 24 sierpnia 2017

Od Karo cd Nikolaja

— No nie wierzę — odparłam, głęboko zdegustowana — najpierw sam mówisz, że Ci się nudzi, a teraz co? Łapki rozbolały i już nie łaska ruszyć tyłek? — Szczeniak pokiwał potakująco głową, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że zdecydowanie nie jest to robota dla mnie.
— Jest tak duuszno i cieeepło — zaciągał, wzdychając raz po raz — to nie jest odpowiednia pogoda, aby dzieciak, taki jak ja, męczył się w pocie czoła.
~ I co ja mam z nim niby zrobić? — warknęłam w stronę Molly ~ Przecież nie nasmaruję go w podłogę, żeby się ruszył.
Tulpa niemalże od razu ruszyła z pomysłem.
~ Nie musisz! Obróć to w zabawę! — zawołała, wyraźnie pobudzona. Jej to by zapewne nawet i gromadka takich małych szkodników nie zaszkodziła.
~ Niby jak? — zapytałam, zniechęcona. Ja przepraszam bardzo jestem zabójcą, nie żadną niańką!
~ Cóż… Jesteś specem od szalonych historii, czyż nie? — Słysząc tajemniczy ton głosu Molly moje uszka niemalże od razu uniosły się w górę, a w głowie pojawił się plan działania. Szalone historie? Och, tak, na pewno zgotuję temu malcowi szaloną historię. Na mój pyszczek wstąpił tajemniczy uśmieszek.
— Wiesz… — powiedziałam, siadając tuż przy szczenięciu — to prawda, że w dzisiejszym dniu raczej nie szczególnie można się garnąć do ciężkiej pracy… Ale na pewno chciałbyś być kiedyś wielkim, silnym basiorem, prawda, mały knypku? — Przy ostatnim zdaniu celowo ściszyłam ton głosu. Yuko robiła tak zawsze, gdy opowiadała mi straszne historie, może chcąc nas wprowadzić w klimat? Cóż, któż by to wiedział? W każdym razie, była w tym świetna, łapę daję sobie uciąć, że po jej “dobranockach” uważałam na każdą, najmniejszą kępkę trawy, kiedy tylko się ściemniało. Nie wspominając już o natarczywym głosie Molly krzyczącym “tam, w krzakach!”.
~ Przesadzasz! — żachnęła się, wyraźnie speszona.
— Oczywiście, że bym chciał! Kiedyś będę tak samo duży i silny jak Zuko! — oświadczył z najwyższym przekonaniem. Na język nasunęło mi się pytanie, czy nie wolałby być jak tata, powstrzymałam się jednak. Z jakiegoś powodu był tutaj sam, bez rodziców, prawda?
— To się jeszcze okaże — odparłam, sceptycznie — bądź co bądź, takie duże i silne basiory w obliczu zagrożenia nie lękają się palących promieni słońca, proszących je wręcz, żeby skosztowały chwili lenistwa w ich natarczywym świetle.
— Nie? — zapytał basiorek, zdziwiony — To musi być do bani.
— Jeśli dobrze przygotujesz się na te czasy, nie będą takie złe, ręczę Ci za to, jako weteranka wielu kryzysowych sytuacji — powiedziałam.
— Ale przecież teraz nic się nie dzieję! — zauważył, nadal trwając w postanowieniu wylegiwania się na miękkiej trawie.
— Tak Ci się tylko zdaje — powiedziałam, cichutko — w każdej chwili coś może na ciebie napaść.
— Też coś — odparł szczeniak, kładąc głowę między łapkami.
— Takiś cwany? — wstałam, stając nad szczeniakiem — a jak się obronisz, gdy zaatakuje pan gilgotek?! — Nim szczeniak w ogóle zdążył przeanalizować to zdanie, zaczęłam łaskotać go vectorami, tak, że przewrócił się na plecy i wyłożył, popiskując ze śmiechu.
— Każ! Każ mu przestać! — zawołał, chichocząc.
— Czy ja wiem? To dość wybredna istota, musi zobaczyć, że przykładasz się do treningów, aby odejść na dobre. To jak, spróbujesz jednak się trochę poruszać? — zapytałam, pochylając się nad śmiejącym się szczenięciem, wciąż bezlitośnie łaskotanym przez moje vectory.
~ No proszę, jestem dumna — zaśmiała się Molly.

< Nikoś? Sprzeciwisz się panu gilgotkowi? :D >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT