środa, 9 sierpnia 2017

Od Toshiro do Kymery

Cóż, nie powiem - nagłe wtargnięcie mojej partnerki dość mocno mnie zaskoczyło. Zazwyczaj nie reagowała tak... hm, emocjonalnie? Ciekawe, gdy widzieliśmy się dość niedawno, wydawało się być dużo spokojniejsza. Chyba praca naprawdę dawała jej w kość, zmęczenie w jej przypadku nieraz szło w parze z podirytowaniem.
- Droga Klairney - wtrąciła Kymera, bacznie obserwując wilczycę. -  Z Toshirem rozmawiam, kompletnie przypadkowo na siebie wpadliśmy.
- Znamy się? - warknęła w jej stronę samica, mierząc ją czujnym wzrokiem. Patrząc tak na dwie mierzące się wrogim spojrzeniem wadery, nabrałem nieodpartej ochoty, by znaleźć się na drugim końcu terenów watahy. Litore Somina, tak na przykład. Albo koniec Tysiącletniej Puszczy. Tak, to jest to.
- Nie - odparła tylko, nie wyjaśniając niczego więcej.
- Musiała gdzieś usłyszeć - spróbowałem jakoś załagodzić sytuację. - Klair, Kymera ma rację, tylko gadaliśmy.
- I postanowiliście znaleźć sobie akurat ten uroczy, odosobniony zakątek? - rzuciła ironicznie, patrząc na mnie spod byka.
- Ręczę ci, że okoliczności spotkania nie były w żadnej mierze urocze - burknąłem tylko, czując coraz mocniej, jak żołądek upomina się o posiłek. Porządny, solidny posiłek ze świeżego, dopiero co upolowanego zająca albo czegoś tam. Na dobrą sprawę, nie pogardziłbym nawet wiewiórką, chociaż miała okropny, gorzki posmak.
- Yhym - mruknęła, najwyraźniej tylko minimalnie usatysfakcjonowana. - Powiedzmy.
- Wymyślasz - zarzuciłem jej. - Dużo ci jeszcze zostało roboty.
- Trochę - przyznała już spokojniej, z rozżaleniem zwieszając nieco łebek. - Musze zobaczyć, jak radzi sobie patrol graniczny, strażnicy, no i czy w Amfiteatrze wszystko w porządku. Wiesz, po tej całej akcji ze smokiem, co dostał szału, a nie było łańcuchów, Ashi postanowiła nieco jednak lepiej tam pilnować tych wszystkich...
- Cóż, nie dziwię się - stwierdziłem, wzdrygając się na samo wspomnienie akcji. Chyba z pół watahy zbiegło się, usiłując jakoś powstrzymać rozszalałego gada przed demolowaniem terenu watahy. Nikt raczej nie miał zbytniej ochoty na powtórkę. No, może za wyjątkiem kilku wyjątkowo żywych osobników,którzy uznali to za doskonałą zabawę i tylko drażniło tego cholernego smoka...
- A potem koniec - westchnęła tęsknie.
- Wracaj już do jaskini - poleciłem. Napotkawszy zdziwione spojrzenie wadery, zaraz zacząłem tłumaczyć. - Lepiej, żebyś się wyspała i odzyskała siły. My z Kymerą tu wszystkim się zajmiemy, przy okazji pozna więcej wilków i zwiedzi sobie trochę terenów.
- Nie trzeba - warknęła, rzucając mi gniewne spojrzenie.
- To przyjemny spacerek! - zapewniłem ją. - No, idź, my tu sobie ze wszystkim świetnie poradzimy.
Nosem lekko popchnąłem Klair. Wilcza przez chwilę wyglądała, jakby zamierzała się kłócić, ale ostatecznie skwitowała całą sytuację tylko westchnięciem.
- Bądźcie uważni.
- Się wie. Do wieczora!
Gdy wilczyca zniknęła za drzewami, zerknąłem na Kymerę, która raczej na zachwyconą nie wyglądała.
- Idziemy? - zapytałem, siląc się na jak najbardziej entuzjastyczny ton. - Zobaczysz, to ciekawsze, niż się wydaje!

< Kymera? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT