czwartek, 24 sierpnia 2017

Od Karo do Nikolaja

Nie specjalnie zdziwiło mnie, gdy Lelou oznajmił rano, że Ashi chciałaby mnie widzieć. Odkąd zostałam zabójcą, jeśli było jakieś zadanie, które miałam wykonać, zawsze rozmawiałam właśnie z nią. Z uwagi na odejście Ann, nie było przywódcy naszej grupy, co za tym szło, misje przydzielała alfa. Słońce, mimo iż jeszcze nie szczytowało, nie oszczędnie muskało moje ciemne futro, tym samym sprawiając, że miałam ochotę zamordować Musuko za cały ten cyrk, jakim było lato. Problem w tym, że prędzej to on zamordował by mnie… Wtedy chociaż byłoby chłodniej!
~ Nie umiesz w pozytywy — burknęła Molly. Jak mógł jej nie przeszkadzać ten nawał ciepła? Poczułam ogromną ulgę, gdy dotarłam do jaskini Ash. Nie był to zbyt dobry dzień na zabawę w asasyna, ale jak mus, to mus.
— Dobry, szefowo — rzuciłam z uśmiechem. Ashita zaśmiała się cicho.
— Cześć, Karoś — przytuliła mnie lekko — zakładam, że niespecjalnie Cię to zadowoli, dzisiaj jednak nie “szefowo” — przechyliłam łeb, zaintrygowana. Nie było dla mnie żadnej roboty? Nie tak źle, nie muszę tropić delikwenta w upale. W takim razie jednak, dlaczego chciała się ze mną widzieć? Gdyby chodziło o rodzinny obiadek, byłabym tutaj wraz z Lelou i Nanami.
— Dobrze, że już jesteś — powiedziała — Nikolaj zaczął się niecierpliwić — sam jej głos się uśmiechał. Cała Ashi, wiecznie pogodna.
— Nikolaj? A co to za jeden? — “I do czego mu jestem potrzebna?”. Nie słyszałam niczyjej obecności w pokoju, a rozmawiając z Ash skupiałam się jedynie na interpretacji jej sylwetki. Teraz jednak, kiedy zaczęłam się nad tym zastanawiać i fale dźwiękowe zawędrowały dalej, dostrzegłam niewielkiego towarzysza, który aktualnie zamęczał Zuko, ciągnąc go za ogon. Po chwili jednak zostawił basiora w spokoju i podszedł do nas.
— Jesteś zabójcą, prawda? Nauczysz mnie, jak się pozbawia istoty ostatniego tchnienia? — zapytał wesoło. Zdrętwiałam nagle. Szczeniak?
— Zaraz, co to ma znaczyć? — zdziwiłam się, obracając natychmiast łeb w stronę alfy. Potrzebowałam wyjaśnień.
— Niko dołączył do naszej watahy — poinformowała spokojnie — upierał się, że chce mieć zabójcę jako mentora, pomyślałam więc, że mogłabyś spróbować swoich sił. W końcu lubisz wyzwania, prawda?
M-mentor? Przez pierwszych kilka sekund to słowo zatrzymało się w moim umyśle. Ale jak to mentor? Czemu mentor? Ja i szczeniak? Przecież to nie może się dobrze skończyć. Zresztą, co ja wiem o byciu mentorem?
W dzieciństwie moją mentorką była Yuko, acz jej rola ograniczała się do minimalnej, z uwagi na to, że wychowywali mnie rodzice i to oni w głównej mierze dbali o to, abym w przyszłości posiadała wszystkie zdolności, jakie wilk mieć powinien. Poza tym, byli także nauczyciele, w takim obrocie spraw moja mentorka pełniła więc bardziej rolę matki chrzestnej. Nie mam zielonego pojęcia o mentorowaniu!
— Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, aby powierzać mi cokolwiek żywego do opieki — zauważyłam niepewnie.
~ Oj, Karo, daj no spokój! Jakiś szczeniak się ciebie nie boi! To cud! — Molly była wyraźnie podekscytowana.
— Przesadzasz — stwierdziła Ash — jest całkiem wyrośnięty.
Zuko dołączył do rozmowy, stając u boku swojej partnerki.
— Zresztą, dogadacie się. On także lubi pakować się w kłopoty — zażartował basior. Parsknęłam pod nosem.
— I co ja mam z nim niby zrobić? Nie jestem przyzwyczajona, żeby coś poniżej drugiego roku życia zamierzało ze mną rozmawiać — mruknęłam.
— Po prostu go trochę poduczysz, oprowadzisz, czasem podotrzymujesz towarzystwa. Nic zobowiązującego — obiecała wadera.
— Tak mówisz? — zapytałam, grzebiąc łapą w ziemi — jakoś czarno to widzę.
Basiorek roześmiał się, zapewne widząc moje zmieszanie.
— Spokojnie, pani Zabójco! Przecież Cię nie zjem! — zawołał.
— Spróbowałbyś — niemalże warknęłam, odruchowo. I jak ja niby mam go trenować? Szczeniak jednak zamachał ogonem, zaintrygowany.
— Mogę? — zdziwił się. Ash podjęła inicjatywę.
— Wedle tradycji, jemy tylko niegrzeczne wilki, w formie bigosu — zarzuciła uroczyście. Uśmiechnęłam się lekko. Ach, tak, tata mówił mi, jak to przywódczyni w żartach sugerowała niejednokrotnie, że go ugotuje.
— Serio? — zapytał, zdziwiony.
— Skąd, Ashita tylko… — spróbował wyjaśnić Zuko.
— Super! — szczeniak dokończył zdanie, wyraźnie zadowolony. Wbrew własnej woli zaśmiałam się cicho.
— No dobra, mogę spróbować, ale nie przyjmuję reklamacji — zadeklarowałam, poważnym tonem głosu, po czym zwróciłam się do małego — a Ty lepiej pilnuj własnego ogona, bo mam w planach trening, a jeśli będziesz mi przeszkadzał, użyję Cię, jako kukły do trenowania ciosów — zagroziłam. Ashita westchnęła.
— Tylko go nie zabij, dobrze? Nie planujemy w najbliższych dniach wrzucać kogoś do kociołka. — Pamiętałam te dni, gdy za szczeniaka, kiedy rodzice się pokłócili, spałam z matką i siostrami u alf. Ash może zważając właśnie na to, iż niejednokrotnie w dzieciństwie robiła dla mnie za “ciocię” niespecjalnie przejęła się moją groźbą w kierunku szczeniaka. Fakt, nie zamierzałam potraktować go we wspomniany sposób, aczkolwiek jeśli będzie mnie denerwować, dam mu troszkę w kość.
— Postaram się — kiwnęłam głową — chodź, smarku, pokażę Ci kilka sztuczek — z tymi słowami opuściliśmy jaskinię.

<Nikolaj? W coś Ty się (lub mnie) wpakował? :P >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT