piątek, 25 sierpnia 2017

Od Karo cd Lelou

Odwróciłam się w kierunku Asriela, wbijając pazury w podłogę. Oto przed nami stał ten mały skurczybyk. Oszust, który podawał się za elfa-kozę, przywódcę jakiegoś tam królestwa, którego przeciwnik okrutnie potraktował. Istota, na pomoc której poświeciliśmy tak dużo czasu i energii. Hybryda, wobec której ongiś ciężko było nie czuć współczucia. Callumpo, callplum, czy jak mu tam, który jest specem, jeśli chodzi o krokodyle łzy. Sponsor cierpień tych wszystkich stworzeń, pokaleczonych i zamkniętych w klatkach. Przez głowę przedarło mi się krótkie zdanie, stworzone zaledwie z dwóch członów, podsumowujące jednak mój stosunek do stworzenia. “Nie daruję”. Dla tej małej mendy nie było chociażby cienia litości, czy zrozumienia.
— Och, widzę, że rozprawiliście się z Dreemurem? — zapytał, obracając wystającym, kameleonowym okiem w kierunku leżącego na ziemi ciała mężczyzny. O, to, to! To był ten słynny Drakula? Istota, przez którą Asriel wylądował w naszym świecie? Proszę, oto kolejne kłamstwo, sprzedane przez mutanta. Ile jeszcze ich będzie?
Właściwie, to delikwent w kitlu sam się ze sobą rozprawił, nie zamierzałam jednak uświadamiać w tym istoty. Lelou najwidoczniej miał podobny zamiar, gdyż także milczał. Niech sobie Asriel myśli, to daje nam jakąś przewagę.
— Oczywiście, że to zrobiliście. Przecież to dla was mała kawa, czyż nie, drodzy przyjaciele? Zawsze tak samo dzielni i wytrwali — zaśmiał się złowieszczo.
— Twoi przyjaciele zaraz spuszczą Ci niezłe manto — poinformowałam, gotowa już zaraz rozłożyć Asriela na łopatki. Lelou jednak zwrócił łeb w moim kierunku i chociaż nie mogłam nic wyczytać z mimiki jego twarzy byłam niemalże pewna, że w tym momencie obdarzył mnie spojrzeniem, każącym mi przystopować. Słyszałam nawet w głowie, jak mówi “dopiero, co się ocknęłaś, daj spokój!”. Nie zamierzałam jednak zupełnie odpuszczać sobie starcia z Asrielem.
— Och, oczywiście, nie wątpię — As zaśmiał się — jestem pewny, że ta sama wadera, która potrafiła potrząsnąć mną niczym dziecięcą grzechotką i basior, nie mający do mnie chociaż odrobiny zaufania teraz bardzo chętnie skopią mi du.pę po tym, co żem zbroił. Problem w tym, kamraci, że jesteśmy na m o i m s t a t k u — ostatnie dwa słowa wypowiedział podobnie, jak doktorek jeszcze przed paroma godzinami. Jakby coś w niego wstąpiło. Zwierzęta, jak na zawołanie, zerwały się, rzucając w naszym kierunku.
“No chyba sobie kpisz!” pomyślałam, słysząc te wszystkie kroki, biegnące do nas. Nie chciałam krzywdzić żadnego z nich. Podejrzewałam, że nic nie mogły zrobić ze swoim zachowaniem. Nie były niczemu winne.
Czas zdawał się zatrzymać, im bliżej były. Czy tak właśnie czuł się doktor krew i flaki, gdy jego podopieczni mieli stratować go w biegu po wolność?
Nie skończymy w ten sposób! Rzuciłam się z vectorem w stronę Asriela, podnosząc go i sprawiając, że uderzył głową w sufit. Był to impuls, acz zadziałał idealnie. Zwierzaki zastygły w bezruchu.
— Ty mały draniu — warknęłam, w kierunku stworzenia, bedąc jednak w stanie lekkiego szoku. Centumetry dzieliły nas od boju. I kto mi teraz powie, że szczegóły nie mają znaczenia, co? — Wykorzystujesz ledwie żywe stworzenia do walki?
Nagle usłyszałam głos callpluma, gdzieś w mojej głowie, odbijający się echem. Zupełnie zapomniałam, że ma takowe zdolności, a tu proszę.
“No śmiało, zabij mnie. To przecież bardzo proste, prawda? Tylko widzisz, jest jeden problem, Karo. Ich dusze połączone są z moją. Mam w sobie element każdego z nich. Jeśli zginę, pociągnę je za sobą!”.
Zastygłam nagle w bezruchu, nie zdolna do wykonania jakiejkolwiek operacji. Oddech zdawał się zalegać w płucach. Fale odbiły się od kociej mordy Asriela, ukazując jej szeroki uśmiech.
— L-lelou… — powiedziałam cicho, nie zwracając głowy w stronę partnera. Z trudem przyszło mi w ogóle zmuszenie języka i gardła do współpracy. Tak, to oszust. Oczywiście, że mógl kłamać. Pomimo tego, przerażała mnie wizja, jaką zapowiedział — mamy poważny problem… — Nie wiem nawet, po co mu to zakomunikowałam. Wyraz pyska Asriela, który nawet ja mogłam wyraźnie po składać, doskonale obrazował całą sytuację, która na pewno nie zapowiadała się kolorowo.

< Lelou? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT