sobota, 19 sierpnia 2017

Od Karo cd Lelou

— Wydaje mi się, że to wszystko — odparłam sucho, stojąc nad mężczyzną. Przez chwilę trwała długa cisza, po której facet zalał się bardzo wiarygodnym szlochem. Skrzywiłam się, słysząc go. Pachniało Asrielem. — Matko, kolejny… — westchnęłam — nawarzyłeś piwa, to chociaż, do diaska, je wypij! — warknęłam. Czy wszyscy tutaj mają tendencję do ryczenia, gdy tylko znajdą się w potrzasku?
— To… To… — zaczął mężczyzna.

~*~

To wydarzyło się wiosną, piętnaście, może szesnaście lat temu. Straciłem rachubę. Dzień, jak co dzień, jednak w powietrzu wyczuwałem napięcie. Wszystko zdawało się na coś czekać. Cóż jednak, byłem starym, przewrażliwionym człowiekiem, uznałem więc, że zwyczajnie dramatyzuję. Kiedy jeszcze żyłem wśród ludzi, byłem chirurgiem, jakich mało, bardzo docenianym. Może właśnie dlatego oni zwrócili na mnie uwagę. Wracałem wieczorem z pracy, dość zmęczony. Nie pragnąłem niczego innego, jak tylko zobaczyć się z żoną i wspólnie zasiąść do oglądania programów kulinarnych, które oboje kochaliśmy. Idąc do domu, usłyszałem jednak dziwny szmer, a potem straciłem przytomność. Gdy się obudziłem, byłem już tutaj, wśród tych stworzeń. Grozili, że jeśli im nie pomogę, zabiją moją żonę, dzieci i wnuki.

~*~

— Miejcie… Miejcie Litość — wyszlochał. Nie odpowiedział na żadne z pytań, skubany, a zamiast tego sprzedał nam jakąś krótką, ckliwą historyjkę… Czekaj, no.
— Mówiłeś, że wydarzyło się to jesienią, tak? — dopytałam spokojnie, zasiadając wygodnie na chłodnych kafelkach niewielkiego korytarza. — Do… Dokładnie tak, mo… Moja droga — odpowiedział. Nawet nie wiedział, jak bardzo się wkopuje.
— I oglądaliście program komediowy? — ciągnęłam. Mężczyzna z wolna pokiwał głową.
— Co wieczór — potwierdził. Uśmiechnęłam się pod nosem.
— Urocze… macie tutaj jakieś kursy krętactwa, a może każdy z was ma wyuczoną jakąś ckliwą historyjkę? — wycedziłam, aby po chwili obnażyć zęby przed mężczyzną. Nie podobał mi się sposób, w jaki pogrywał.
— Życie Ci niemiłe? — warknął na niego Lelou — zamierzasz okłamywać osoby, trzymające Cię w potrzasku? — basior drgnął nagle, jakby jakaś przeszywająca myśl przeszła przez jego ciało — jeśli grasz na czas, a zaraz ktoś się tutaj pojawi, obiecuję, że ukręcę ci łeb.
— T-to nie… Nie będzie ko… Konieczne! — odparł niemalże od razu.
— Na twoim miejscu cieszyłabym się, że żyję — stwierdziłam, pochylając się nad mężczyzną — a teraz mów, po kolei — dodałam zachęcająco.
— Jeśli myślicie, że oddam dorobek mojego życia takim dwóm niedorostką, jak wy, to grubo się mylicie! — warknął, poruszając się nagle gwałtownie. Lelou jednak skutecznie przygnieździł go do ziemi.
— Dorobek życia, to już coś, mów dalej — syknął. Mężczyzna mruknął coś pod nosem, zirytowany, zapewne czując jednak jak łapy Lelou zaciskają się na jego szyi, wziął głęboki wdech.
— Świat, który widzicie… To dzieło mo… Moje i Asriela. Wszystkie postacie, jakie zobaczyliście, to w większości ludzie. Ludzie, którzy zapragnęli do nas dołączyć. Którzy chcieli latać, ćwierkać, widzieć więcej. Asriel był pierwszym… Pierwszym dziełem naszych eksperymentów. Posiadał ogromną moc, dzięki której mógł stworzyć to uniwersum. Oddał mu całe serce. Ja zaś, zajmowałem się modyfikacją. Po części genetyczną, z drugiej strony również i chirurgiczną. Asriel nauczył mnie kilku sztuczek. Pojmowaliśmy zwierzęta i robiliśmy z nimi coś niezwykłego. Łączyliśmy je z ludźmi. Eksperymentalnie zrobiłem to kiedyś z królikiem, ale ta mała cho.lera zbuntowała się i teraz zapewne się gdzieś włóczy. Asriel trafił przez nią do świata przyległego na jakiś czas, ale jakaś dwójka głupców mu pomogła. Wy pewnie też jesteście tutaj przez to uszate stworzenie, co? Musicie wiedzieć jedno. Geny dzieci Ramzy są niezwykłe. A ja nie poddam się tak łatwo! — to mówiąc kopnął jakieś miejsce w ścianie. Korytarz nagle zatrząsł się gwałtownie, obijając naszą trójkę o ściany.

<Lelou? Wiem, strasznie słabo :/ Wena woła o pomstwę do nieba T.T >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT