poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Od Lelou do Karo

Z ulgą powitałem ciepłe wnętrze jaskini - kiedy jednak znaleźliśmy się tam z Karo, byliśmy już cali przemoczeni - woda zmyła z nas jednak większość krwi pozostałych zwierząt.
- Coś się stało? - zapytał z troską Nami, kiedy wróciliśmy. Doprawdy, czasem miałem wątpliwości, kto tu się kim opiekuje w naszym rodzeństwie. - Długo nie wracałeś, braciszku. Zaczynałam się martwić!
Równocześnie, niebo przecięła istna sieć błyskawic i niemal natychmiast można było usłyszeć głośny dźwięk gromu, który na moment zagłuszył ulewę. Wzdrygnąłem się lekko, z niepokojem patrząc to na wadery, to na niebo - siostra doskonale wiedziała o tym, że od szczeniaka nie znosiłem za dobrze burz, więc rozumiałem jej obawy. Teraz jednak zastanawiało mnie, jak wytłumaczyć jej naszą dłuższą nieobecność - nie chciałem w końcu dostarczać siostrze powodów do zmartwień, a podejrzewałem, że gdybym opowiedział jej o naszej przygodzie z krainą Asriela, a także o losach wszystkich tych zwierząt, nie przyjęłaby tego najlepiej.
- Wszystko w porządku - odpowiedziałem zatem, siląc się na lekki uśmiech. - Chcieliśmy z Karo zapolować w Tysiącletniej Puszczy, a potem złapała nas burza...
Uznałem, że nie było to kłamstwo - pominąłem po prostu parę elementów, o których zresztą nie miałem ochoty opowiadać. Nami nie dopytywała - zapewne wyczuła, że nawet jeśli coś pominąłem, to sprawa jest zamknięta. Zwróciła zatem się do Karo:
- A jak z tobą, wszystko w porządku? - dopytywała, wciąż jednak nieco zaniepokojona. - Musieliście wybrać się naprawdę daleko, skoro aż tyle zabrał wam powrót.
- Nic mi nie jest, Nanami - uśmiechnęła się wilczyca.
- Polowanie po prostu zbyt nie wyszło, jutro pewnie znowu spróbujemy - westchnąłem. - Ale tym razem już rzeczywiście w Stardust Forest, przez najbliższy czas wolę nawet nie zbliżać się do Tysiącletniej Puszczy.
- To teraz lepiej odpocznijcie - poradziła wilczyca. - Burza raczej prędko się nie uspokoi.
- Niestety - mruknąłem ponuro, czując kolejny zimny dreszcz towarzyszący kolejnemu grzmotowi. - Wybaczcie, ja już chyba pójdę spać.
- Ja też - potaknęła Karo, ziewając. - Mam nadzieję, że jakoś uda się zasnąć.
- Wszystko w końcu musi minąć, całą noc tak przecież nie będzie - uznała Nami, podczas gdy ja i Karo ruszyliśmy w kąt jaskini, jak najdalej od siekającej ulewy i gromów.
- Miejmy nadzieję - mruknąłem, przymykając oczy.
Burza zdawała się jednak przeciągać w nieskończoność, skutecznie uniemożliwiając mi wędrówkę do krainy snów. Gdy już odpływałem, zaraz przywracał mnie do rzeczywistości kolejny huk gromu - wtedy raptownie otwierałem oczy, patrząc na spektakl rozgrywający się przed moimi oczami - takiej burzy od dawna nie widziano na terenach watahy. Myślami wróciłem do szczenięcych dni, gdy podczas każdej takiej burzy zasypiałem, wtulony w rodziców - ciepło ich ciała dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Teraz zaś leżałem, dotykając równocześnie Karo - wadera oddychała równomiernie, najwyraźniej już śpiąc. Przysunąłem się nieco bliżej do niej po kolejnym grzmocie.
***
Burza ustała na trochę przed brzaskiem słońca. Wtedy też udało mi się jakoś zasnąć, choć ciągle budziłem się - pomimo wszechobecnej ciszy, w głowie cały czas słyszałem odgłosy huczących gromów. Dlatego gdy przyszła pora na pobudkę, podniosłem się markotnie, zupełnie niewyspany. Burczący żołądek przypominał mi jednak o konieczności spożycia posiłku - chciałem też zajrzeć do medyków, by sprawdzić stan zwierząt. Miałem nadzieję, że wszystkie zdołały przeżyć noc.
- Chcesz może zapolować? - zapytałem Karo, ziewając głośno.

< Karo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT