czwartek, 10 sierpnia 2017

Od Karo cd Lelou

Uśmiechnęłam się delikatnie. Dotyk basiora uspokajał mnie, a w całej tej sytuacji właśnie tego najbardziej potrzebowałam. Ciszy, spokoju. Delikatny, letni wiatr zawiał, łaskocząc moje futro.
— Dziękuję, Lelou — szepnęłam, delikatnie unosząc łeb. Basior potrącił mnie jedynie łebkiem. Żałowałam, że go teraz nie widzę. Chciałabym zobaczyć wyraz jego pyszczka. Uśmiechał się, czy był smutny? Czy walka pozostawiła na nim jakieś ślady? Zazwyczaj nie zostawiała. Czasem w żartach nazywałam ojca “terminatorem” ze względu na jego szybką regenerację. Żarty, żartami, aczkolwiek ani ja, ani Lelou nie potrafiliśmy się samoistnie leczyć, a również wyszliśmy cało z niejednego starcia. Częściowo też byliśmy terminatorami. No, przynajmniej do czasu.
— To nic — powiedział. Poruszył łebkiem, pewnie kiwając żebyśmy się ruszyli. Poszłam za nim. Zmierzaliśmy w stronę mojej jaskini, a przynajmniej tak wywnioskowałam po jego wcześniejszej wypowidzi. Odpoczynek.. Taak, chyba po raz pierwszy pragnęłam go tak bardzo. Wiem, niejednokrotnie zapierałam się, jaka to nie jestem senna. Nie ukrywam, śpioch ze mnie. Teraz jednak naprawdę miałam wrażenie, że padnę z nóg na środku lasu.
Muszę przyznać, to zabawne uczucie, gdy ścieżkę wyznaczają Ci kroki twojego przyjaciela. Łapy Lelou niemalże systematycznie odbijały się od ziemi. Powoli, średnio raz na sekundę, słyszałam szmer przygniatanej i odpychanej trawy. Śmieszne uczucie, fakt. Za razem jednak dziwne, trochę… Straszne? Niecodzienne, w każdym razie. Fakt, spędzaliśmy razem czas niemal każdego dnia. Ale teraz… mogłam wykryć każdy, werbalny szczegół. Miarowy oddech. Poruszające się na woetrze liście. Wszystko miało swoją, oryginalją gamę dźwięków. Dźwięk oddechu Lelou różnił się lekko, od dźwięku oddechu ojca. Była tam cicha nuta jego głosu. Vic oddychał jak typowy biegacz. W sposób taki, aby się nie zmęczyć. O wiele wolniej, spokojnie. Lelou oddychał miarowo, ale nie takim samym schematem.
Pod łapami poczułam chłodny grunt jaskini.
— Jesteśmy.
— Jesteśmy?
To samo słowo wypowiedzieliśmy niemalże równocześnie. Uśmiechnęłam się lekko.
— Dinks? — zapytałam jedynie. Starałam się być wyluzowana. Lelou na pewno też nie był zadowolony z sytuacji, a ja zamierzałam mu pokazać że sobie z tym poradzę. Oboje sobie poradzimy. To tylko... Lekkie utrudnienie w codziennym życiu. Niektórzy mają gorzej. Lelou westchnął, acz w dość ciepły sposób.
— Lelou — zaczęłam. Jeny, szykowałam wypowiedź, jak córka chora na grypę, która zamierzała właśnie uspokajać rodziców — jest w porządku — uśmiechnęłam się — to tylko taki, woesz, bonus. Dam sobie radę, naprawdę. Nie martw się.

< Lelou?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT