sobota, 26 sierpnia 2017

Od Karo cd Lelou

Nawoływanie partnera ocuciło mnie w końcu z stanu głębokiego paraliżu. Poczułam się dość głupio, że dałam się tak po prostu ponieść emocjom. Asriel miał nas przez to, jak na tacy! Przez ten czas, kiedy nie byłam zdolna wykonać najmniejszego ruchu, ustaliłam jednak jedno. Człowiecza noga Callpluma zniknęła. A skoro jej nie było, mogło to oznaczać tylko jedno - miał ją Dreemur. Kiedy umarł, zniknęła i ona, zamieniając się w… Kozią racicę. Czyżby ten mały gniot faktycznie miał coś z kozami wspólnego? Najwidoczniej. Jego niezgrabne ciało bezsprzecznie budowały jednak istoty wokół mnie.
W pierwszej chwili miałam ochotę zatrzymać jakoś Lelou. A co, jeśli zamierzał zabić tego przeklętego krętacza? Zaufanie do partnera powstrzymało mnie jednak. Byłam pewna, że cokolwiek planuje, podejmie słuszną decyzję. Asriel podążył za nim wzrokiem, co mogłam ustalić na podstawie poruszającej się głowy. Niemalże od razu odciągnęłam Asa od nadlatującego basiora, obniżając tym samym lot, w jakim był zawieszony.
“Nie ośmielisz się, Karo. Oboje to wiemy”.
Oczywiście, że nie, ty mały kurduplu. Przecież się znamy, co? A przynajmniej Asriel najwidoczniej zdążył już poznać się na moich możliwościach. O ile jego żałosne, liche życie było tylko zbędnym wirusem, którego z chęcią bym usunęła, tak nie umiałam nie zlitować się nad tymi istotami. A ta gnida doskonale o tym wiedziała, przez tę całą akcję z ratowaniem jego zmutowanego tyłka! I bądź tu mądry!
Lelou tym czasem podążył w stronę łańcucha, podtrzymującego kurtynę. Hej, co jak co, ale trzeba przyznać, architekt tego miejsca, to wprost uwielbiał kurtyny. Co z tego, że w pokoju były także drzwi? Dowalny kurtynę, tak dla klimatu!
— Co Ty wyprawiasz?! — Nasz milusiński król widocznie się zirytował, widząc, jak Lelou za pomocą szponów mocuje się z przedmiotem — Psujesz mi Feng Shui pomieszczenia! — zawołał, wyraźnie przejęty. Ja jednak w pełni rozumiałam. Biedny, niczego nieświadomy Asriel. Za moment sam stanie się elementem otoczenia.
Kiedy basior w końcu uporał się z łańcuchem, a kurtyna opadła, As najwidoczniej zrozumiał, co jest grane. Zaczął poruszać się i wierzgać, a każdy oryginalny element jego ciała stawiał opór mojemu vectorowi, na tyle, że posłałam do jego pilnowania pozostałe kończyny, zupełnie unieruchamiając delikwenta.
Basior bez najmniejszego skrępowania obwiązał aktora potężnym łańcuchem, w związku z czym ja przydzwoniłam go do ziemi, opuszczając vectory spowrotem.
— I niby co wam to da?! Tak po prostu mnie tutaj zostawicie?! — żachnął się głośno, zirytowany.
— Milcz — warknęłam. Różnorakie uszy Asriela podkuliły się. Każda ze zwierzęcych głów wpatrzona była w niego. Gdyby nie fakt, że doktorek był jak najbardziej żywy i ludzki, zaczęłabym się zastanawiać, czy nie jest to przypadkiem armia zombie. Zamiast tego jednak przeanalizowałam, po kolei zwierzęta. Najbardziej trzeźwa i pozostała przy zdrowiu (o ile tak to można było nazwać) wydała się łania.
— Hej — zwróciłam się do niej, cicho, delikatnie — nie patrz na niego, nie jest tego wart, wiesz? Masz okazję, aby być zupełnie niezależną od tego knypka. Kontrolował Cię, ale w gruncie rzeczy, jest słaby. Pozwól nam sobie pomóc, zgoda?
Stała sztywno, wpatrując się hardo w Asriela. Westchnęłam głęboko, szykując się do przetłumaczenia jej słów.
— Karo — Lelou podleciał tuż koło mnie — nie nadużywaj swoich mocy. Przed chwilą nie skończyło się to dobrze — upomniał mnie.
— Oj, narzekasz. — Lekko potrąciłamgo nosem. — Nic mi nie będzie.
— Moment temu też nic Ci nie było, co? — zarzucił. Miałam istną ochotę wywrócić oczami, zamiast tego ścisnęłam jednak usta w wąski rulonik.
— To nie jest odpowiedni czas na to — powiedziałam, starając się zachowywać nadal cicho i delikatnie. Musieliśmy zachowywać się nadzwyczaj przyjaźnie. Doceniałam troskę basiora, acz w tym momencie mogła nam trochę zaszkodzić. Szczególnie, jeśli As postanowi się wyswobodzić, chociaż wątpiłam, aby się to powiodło.
— Nie słuchaj tej kupy futra! — zawołał król — jesteś nikim! Nikim, komu mogłoby się cokolwiek udać. Wy wszyscy jesteście. No dalej, na co czekacie?! — Dobre pytanie. Naprawdę zastanawiało mnie, co tak paraliżuje te zwierzęta. Może to sama świadomość, że As jest na tę chwilę bezwładny, a może czekają na podjęcie wyboru?
— Pozwolisz wmawiać sobie takie bzdury? — zapytałam, w kierunku łani — Możesz stąd wyjść. — Nie wiecie nawet, jak bardzo się powstrzymywałam, aby nie przetłumaczyć sobie jej słów. Jedna łania w tę, czy wewtę, co zaszkodzi? Przecież nie padnę od tak błachej czynności, bawienie się w skaner to było co innego!
Najzdrowszy z okazów, jakie posiadał Asriel odwrócił nagle łeb w naszym kiernku. Wszystkie inne istoty zrobiły to samo. Znowu przeszło mi przez myśl, że równie dobrze, każda z nich mogłaby być już dawno martwa. Że tak naprawdę, to zwyczajne roboty, a my zamiast pozbyć się Asriela, robimy tyke zachodu.
Ale nie, to nie możliwe. One jak najbardziej żyły. Jak więc zagwarantować im bezpieczeństwo? Jak sprawić, aby Asriel nie mógł ich tknąć? Czy możnaby jakoś unieszkodliwić tego gniota?
Nagle mnie olśniło.
— Ciastko zmniejszające… — nim się powstrzymałam, wypowiedziałam myśl na głos.

<Lelou?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT