piątek, 25 sierpnia 2017

Od Lelou do Karo

Karo nagle zaprzestała ataku, zszokowana wpatrując się w Asriela. Całkowicie zbity z tropu, spojrzałem na partnerkę. Czyżby znowu poczuła się osłabiona? A może on jej coś zrobił?
- Lelou... - szepnęła wadera, wyraźnie roztrzęsiona - mamy poważny problem...
Doskoczyłem momentalnie do partnerki, jeżąc sierść i szczerząc kły.
- Coś jej zrobił? - wysyczałem, przyjmując pozycję bojową.
- Och, ja? - przekrzywił łeb, jakby kompletnie zbity z tropu. - Drogi przyjacielu, jaką krzywdę mógłby wy-wyrządzić t-taki nieszkodliwy call-callump jak ja? Podzieliłem się z nią po prostu pewną... informacją.
- Co on ci nagadał? - zwróciłem się tym razem do Karo, próbując jakoś ogarnąć sytuację. Co tu się, do jasnej cholery, wyprawiało?! - Musimy go zabić tak szybko, jak to możliwe.
- Nieładnie, aj, nieładnie - zacmokał z rozczarowaniem Asriel. - Najpierw mi pomogliście, potem ty mnie nagle wrzuciłeś do portalu, w poważaniu mając możliwe zagrożenia... a teraz grozisz mi śmiercią?
- Na nic innego nie zasługujesz - warknąłem.
- Bawimy się w samosądy? Niezbyt to chyba uczciwe, czyż nie?
- Eksperymentowaliście na żywych stworzeniach! - krzyknąłem, ledwo panując nad wściekłością. - Więc nie praw mi kazań o sprawiedliwości! Rozszarpię cię na kawałeczki!
- Lelou - przerwała mi głucho Karo. - Nie możemy.
Gwałtownie poderwałem pysk, czujnie patrząc na partnerkę. W pierwszej chwili miałem ochotę ostro wyrazić swoje zdanie - oczywiście, że mogliśmy zabić tą beksę, choćby zaraz - ale patrząc na skuloną sylwetkę wilczycy, momentalnie zamarłem.
- Co on ci powiedział? - wyjąkałem tylko. - Karo, co to ma niby być?!
- Nie możemy - powtórzyła nieco głośniej, tupiąc łapą. - On połączył życia....wszystkich...
W pierwszej chwili nie zrozumiałem, co dokładnie ma na myśli. Dopiero później dotarła do mnie brutalna prawda.
Mam być szczery? Pierwszy mój zalążek planu nie miał nic wspólnego ze szlachetnością. Przez moment miałem ochotę go po prostu rozszarpać, nie zważając na to, że życie przy okazji może stracić tyle istot. Jeśli zostawimy go przy życiu, one w końcu padną, wyczerpane ranami i warunkami, w jakich musiały się gnieździć. Może szybsza śmierć będzie dla nich lepszych rozwiązaniem, pozbawionym cierpień...?
Nie, wymyślimy coś innego. Przegryzłem wargi, czując metaliczny smak krwi, która rozlała się powoli na moim języku. Gdybyśmy mogli go tylko jakoś unieruchomić na dłuższy czas, z całą pewnością pomoglibyśmy choć części stworzeń... tymczasem, zwykłe ogłuszenie czy kilkuminutowe zaklęcie nie zdałoby się na wiele - zanim przekonamy przynajmniej jedno zwierzę, minie sporo czasu. Równocześnie, właśnie ono mogłoby mieć decydujący wpływ - jeśli tylko pójdzie pierwsze, reszta powinna podążyć za nim. Siła grupy była niesamowita, choćby na przykładzie sarny, którą od odejścia powstrzymało własnie wrogie nastawienie reszty do tego typu samowolek. Musiały przejść naprawdę wiele, skoro z takim strachem, przeradzającym się wręcz w agresję, reagowały na każdą próbę ucieczki. Miałem wrażenie, że gdyby Asriel nakazał im zaatakować mnie i Karo, ani przez myśl nie przeszłoby im, by rzucić się na dręczyciela, a zaatakowałyby tych, którzy chcieli im pomóc.
- Już taki pewny siebie nie jesteś, co? - rzucił callump, uśmiechając się szeroko.
Nie odpowiedziałem, skupiony na obserwowaniu pomieszczenia. Mój wzrok natrafił na gruby łańcuch, który podtrzymywał jedną z kotar do zasłoniętego pomieszczenia. Gdyby tak tylko jakoś go sięgnąć...
Spojrzałem uważnie na Karo. Nie było mowy, żebym złapał z nią kontakt wzrokowy... zatem musiałem polegać na szybkiej reakcji partnerki.
- Odciągnij jego uwagę! - krzyknąłem, zmieniając przednie łapy w skrzydła, a tylne - w szpony. Wzniosłem się błyskawicznie w górę, szykując się do ataku...

< Karo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT