środa, 16 sierpnia 2017

Od Lelou do Karo

Mutanty niedbale odstawiły nas na długi, przykryty jasnozieloną folią stół i odsunęły się, szepcząc coś między sobą. Pierwszy warknął coś do drugiego, a ten, najwyraźniej zdenerwowany, odburknął coś do niego, zaraz jednak zmienił kierunek marszu i ruszył w prawo, by po kilku krokach zniknąć za ciężką, czerwoną kotarą, której, o dziwo, wcześniej nie dostrzegłem - a była zdecydowanie najbardziej wyróżniającym się punktem w całym tym pomieszczeniu, gdzie dominowała głównie sterylnie czysta biel oraz zgniła zieleń.
Gwałtowny podmuch wiatru, wzięty jakby znikąd, załopotał jaskrawym materiałem, który pofrunął niemal pod sam sufit, unoszony cały czas samą siłą powietrza. Skupiłem wzrok, by dostrzec, co kryje kolejny pokój, jednak granica światła dawanego przez słabe lampy zdawała się raptownie ucinać przy terenie, który wcześniej odgradzała kotara - nie byłem w stanie niczego dostrzec. Po dłuższej chwili jednak ze środka wypadła istota wcześniej, rozpaczliwe podskakująca na jednej kończynie i zgięta wpół, by jakoś odzyskać równowagę. Niemal wpadła na klosz więżący Karo, zainterweniował jednak jego towarzysz, łapiąc drugiego mocno za porośnięte brązowym futrem ramię i gwałtownie odsunął go do tyłu, co ostatecznie skazało jego wcześniejsze próby na porażkę - jak długi runął na wyłożoną wysłużonymi, startymi deskami podłogę, ciągnąc za sobą bliźniaka. Ten, wyraźnie zezłoszczony, spróbował dziabnąć drugiego swoimi kłami, jego szczęki zatrzymały się jednak raptownie na parę centymetrów przed łbem towarzysza, a oba stwory znieruchomiały, wpatrując się znowu w kotarę, która zdążyła już opaść. Zza niej wyłonił się... człowiek. Zwykły człowiek, jak stwierdziłem na pierwszy rzut oka. Istoty jednak były najwyraźniej odmiennego zdania, gdyż szybko podniosły się i uciekły, uprzednio wykonując coś na wzór pokracznego, niezgrabnego ukłonu w stronę przybysza.
Przyjrzałem mu się uważnie, usiłując dostrzec w nim coś, co tak przeraziło przed chwilą nasz "transport". Mężczyzna wyglądał jednak jak normalny przedstawiciel rasy ludzkiej - średniego wzrostu, nieco przygarbiony i z pomarszczoną skórą, cienką jak papier ścierny. Burza białych włosów, zarówno na czubku głowy, jak i podbródku, zdawała się zajmować co najmniej połowę jego twarzy, a powykręcane, cienkie wąsiki opadały na wygięte w szerokim uśmiechu wargi. Człowiek patrzył bystro w naszą stronę szafirowymi, zaskakująco młodymi oczami, ukrytymi za grubymi szkiełkami osadzonymi w szerokich, jaskrawo pomarańczowych oprawkach. Wyraźnie zniesmaczony zachowaniem stworów, zacmokał i zastukał o podłogę laską, zaraz jednak ponownie zwrócił całą swoją uwagę w naszą stronę. Wyraźnie podekscytowany, dziarsko kuśtykał ku stołowi, postukując o podłogę laską, a jego biały fartuch z licznymi kieszeniami kryjącymi wybrzuszenia nieznanego mi pochodzenia, luźno zwieszał się z jego chudego ciała. Powiedział coś, czego, rzecz jasna, nie zrozumiałem. Odwróciłem wzrok w stronę Karo, by przekonać się, co robi wadera. Ta dalej siedziała zaskakująco spokojnie, nie zdając sobie wciąż sprawy z obecności mężczyzny.
Ten natomiast spojrzał najpierw na klosz wadery, a potem na mój, po czym ruszył na koniec stołu, wyjmując z dużej torby kilka narzędzi, których przeznaczenia kompletnie nie mogłem odgadnąć. Jednak widok ich ostrza i metaliczny blask, który podkreślało dodatkowo płynące z lamp światło, zmierzwił mi sierść, a po ciele przebiegł dreszcz niepokoju. Facet powoli zbliżał się i rozłożył coś w rodzaju obrusu między naszymi klosza i oba równocześnie niemal nieznacznie podniósł - korzystając z okazji, napiąłem mięśnie, szykując się do skoku - jednak łapy człowieka pochwyciły nas z zaskakującą jak na jego wiek siłą i szybkością... Spróbowałem ugryźć jego skórę, by sprowokować go do wypuszczenia mnie, jednak gdy już przebiłem się przez cienki materiał jego rękawic, ten odłożył nas na stół, przytrzymując palcem wskazującym ciała, unieruchamiając nas niemal całkowicie.
- Puść nas - warknąłem, chociaż oczywistym było, że tak czy siak mnie nie usłyszy...

< Karo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT