piątek, 25 sierpnia 2017

Od Karo cd Nikolaja

Głos Niko brzmiał niezwykle pociesznie, gdy ten ekscytował się swoją pierwszą, małą “wielką zdobyczą”. Przypominało mi to moje szczenięce lata, gdy byłam w stanie wylecieć z jaskini za małym motylkiem. Wtedy właśnie króliki były ogromne, a łanie zdawały się być wręcz potworami. No dobra, jakoś szczególnie nie wyrosłam na tle innych, aczkolwiek teraz nie patrzyłam już na świat w owy sposób. Teraz wszystko było takie… Zwyczajne. Oklepane. Tuzinkowe. Chyba po części zazdrościłam dzieciakowi owej energii i ekscytacji, jaka wręcz buzowała z niego po upolowaniu zdobyczy. Cóż, trzeba przyznać, że to i tak dziw, że zając mu nie uciekł.
— Powiedz! Powiedz! Powiedz! — nawoływał raz za razem, dając mi do zrozumienia, jak bardzo oczekuje na potwierdzenie swoich domniemań. Cóż, Zuko najwidoczniej mu zaimponował, skoro basiorkowi aż tak zależało na dumie mojego teścia.
— Czy ja wiem? Takie liche to twoje zajęczysko — odparłam spokojnie. Wiele wader nie miałoby serca zgasić jego zapału w takim momencie, ale cóż, ja miałam.
— Ale jak to liche? Jest prawie tak duży, jak mój ogon! — zaprzeczył żywo Nikolaj — oj już daj spokój, Karo! Na pewno byłby dumny, wiesz o tym! — Ciężko byłoby się nie zaśmiać, słysząc owe zaparcie. Może to i małe, ale hałas zrobić potrafi.
— Jasne, jasne — potwierdziłam sarkastycznie — szczęka, to by my opadła do samej ziemi, na widok tej twojej miniatureczki. Ale przycisz się, bo płoszysz mi mój obiad — przypomniałam.
Basior nagle drgnął.
— Och, faktycznie, nie ma tutaj niczego dla ciebie — trwał chwilę w bezruchu, jakby się nad czymś zastanawiał — hej, Karo! Może chciałabyś nóżkę mojego zajączka? W końcu powiedziałaś mi, jak go złapać.
Przez chwilę byłam iście zdziwiona. Czy ten wypłosz właśnie zaproponował mi część swojego pierwszego, pełnoprawnego łupu?
— Nie, coś Ty — pokiwałam głową — coś sobie znajdę, a Ty się lepiej posil. Przy treningu ze mną i panem gilgotkiem raczej potrzeba Ci będzie dużo energii.
Maluch zabrał się więc do jedzenia, nie obyło się jednak bez wybrzydzania, jak to futerko stworzenia strasznie mu przeszkadza przy dobyciu się do mięsa. Ja zaś komentowałam to, mówiąc teksty typu “życie jest pełne rozczarowań, co?”.
— Karo… — powiedział nagle, z pełnym pyszczkiem — jak ma na imię pan gilgotek?
Drgnęłam, zdziwiona pytaniem. No dobra, wiem, ta nazwa wymyślonego przeze mnie stwora zbyt kreatywna nie była, a sama przecież kiedyś zarzuciłam Lelou, że bałwan nie może być “panem Bałwankiem”, bo jego nikt nie nazywa “panem Basiorem”. Wobec tego…
— Hektor — mruknęłam, niezobowiązująco — tak naprawdę na imię mu Hektor.
Skoro już jeden z moich vectorów miał robić za żywą postać, niech nosi przynajmniej godne, rymujące się imię.

< Niko? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT