piątek, 25 sierpnia 2017

Od Lelou do Karo

Ani jedno zwierzę w dalszym ciągu nie wykonało żadnego ruchu - nie pomagały ani moje prośby, ani groźby. Raz tylko łania przystąpiła o krok do przodu, w następnej chwili jednak przywarła z powrotem do ściany, zgromiona wzrokiem pozostałych stworzeń. Jej cienkie kończyny drżały, gdy tak wodziła swoimi dużymi, ciemnymi oczami po pomieszczeniu, jakby błagając nas o ratunek.
Zakląłem - niekoniecznie pod nosem - usiłując coś wymyślić. Przecież musi być zarówno jakiś sposób, jak i powód ich zachowania, a jeśli dogłębnie poznam ten drugi, łatwiej powinienem też znaleźć pierwszy. Czy możliwe, że po prostu bały się reakcji swoich oprawców? Niewykluczone, że już kiedyś próbowały ucieczki i skończyło się to dla nich niezbyt przyjemnie. Zacisnąłem szczękę, myśląc o okrucieństwach, jakich mogli dopuścić się Asriel i ten doktorek.
- Je...jest dla nich jakaś nadzieja? - usłyszałem w pewnym momencie.
Odwróciłem się gwałtownie, a mój wzrok spoczął na Karo, która najwyraźniej odzyskała dopiero co przytomność. Wciąż najwyraźniej była osłabiona, z ulgą przyjąłem jednak fakt, że odzyskała siły na tyle, by móc w miarę pewnie ustać na własnych łapach.
- Nie wiem - przyznałem szczerze zgnębionym głosem. Zaraz jednak poderwałem łeb, odzyskawszy rezon. Hardo spojrzałem na waderę, powstrzymując ogarniającą mnie złość, której przecież nie miałem prawa robić partnerce jakiekolwiek wyrzuty. Pretensje jednak zwyciężyły. - Ale wytłumacz ty mi jedno. Co, do cholery, wyobrażałaś sobie, używając mocy, kiedy byłaś zmęczona?! Czy do ciebie nie dociera, że możesz zrobić sobie poważną krzywdę, jeśli czasem nie pomyślisz o możliwych konsekwencjach, zanim rzucisz się łeb na szyję, by podejmować kolejne wariackie działanie?! Nie rozumiesz, że ja się tu zamartwiam, no nie wiem, jak będzie z tobą, a ty... Karo, dlatego znowu pytam. Czy ty czasem myślisz o sobie?
- Lelou - wadera spojrzała na mnie, wyraźnie wymęczona - wiesz dobrze, że teraz najważniejsze to ocalić te...
- Nie - przerwałem, twardo patrząc na wilczycę. - Priorytetem jesteś tu ty i to, żebyś wyszła stąd cała i zdrowa.
Ta w odpowiedzi westchnęła ciężko, wyraźnie zrezygnowana. Odebrałem to jako zły znak co do ilości jej energii.
- W każdym razie, lepiej odpocznij, ja coś wymyślę - poleciłem po chwili.
- Dam radę, zrobimy to razem - zaprzeczyła. - Czuję się dużo lepiej.
- Tak, tak - mruknąłem. - Mi tu by się chwilowo przydał ktoś, kto znałby ich mowę, więc...
- Lelou, mówię ci, że mogę pomóc.
- Przybyło ci trochę tych umiejętności - uśmiechnąłem się na wspomnienie momentu, gdy partnerka poinformowała mnie o swoich nowych umiejętnościach. - Ale się nie przemęczaj, dam przecież radę. W ostateczności, wypędzę je siłą.
- Część przecież ledwo stoi - wytknęła, wskazując pyszczkiem na ciężko ranne stworzenia. Miała rację. Potrzebowały natychmiastowej opieki medycznej.
- Musimy je zabrać do medyka tak szybko, jak to możliwe - stwierdziłem. - Pytanie tylko, dlaczego one nie chcą się ruszyć. Może dlatego... bo, sam nie wiem, Asriel i tamten doktorek je zastraszyli?
W tym momencie, naszą rozmowę przerwał jednak znajomy głos:
- Jesteś bardzo blisko prawdy, drogi przyjacielu.
- Aż kusi, by rzec: o callumpie mowa - warknąłem, mierząc wzrokiem sylwetkę Asriela, który właśnie wyszedł z cienia. Drzwi zamknęły się z głośnym zgrzytem.

< Karo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT