niedziela, 27 sierpnia 2017

Od Karo cd Lelou

Basior wkroczył do pokoju w eskorcie skrzypiących drzwi. Dzierżył ze sobą ciastko zmniejszające. Uśmiechnęłam się, słysząc jego kroki, szybko jednak przypomniałam sobie, że przy tym produkcie trzeba uważać. Wystarczy bowiem się zaciągnąć i klops. As był jednak zbyt zdenerwowany, aby faktycznie się tym przejmować. Wciąż próbował się poruszać, w dzikiej nadziei odzyskania wolności. Lelou bezceremonialnie wepchnął mu trochę ciastka do gęby. Zdziwienie na twarzy mutanta musiało być ogromne, przez chwilę trwał on bowiem w zupełnym bezruchu. Nim przetworzył dane, było już za późno. Mleko się wylało, a nasz przygłup osiągnął rozmiar godzien mrówki. Nim jednak gdziekolwiek dalej się ruszył, pochwyciłam go w vector.
— Ty też idziesz z nami — oznajmiłam ostro — w tym świecie możesz znaleźć ten swój napój — zastanawiało mnie, co zrobiły z callplumem. Moglibyśmy zwyczajnie go gdzieś zamknąć. Wrzucić pod klosz, umieścić w bibliotece, sprawa zamknięta. Czy był to jednak dobry pomysł?
Widząc niewielkiego prześladowcę, zwierzęta poczęły zachowywać się zupełnie inaczej.
— Ich oczy… — mruknął Lelou.
— Tak? — zapytałam.
— Wcześniej zdawały się być utkwione… Gdzieś, w oddali. — Uśmiechnęłam się, szeroko. Czasem strach tnie najostrzej. Czyżby to był początek końca tej farsy? Pomniejszyliśmy stworzenia, te jednak, zamiast trzymać przez moje vectory, pochowały się w naszych futrach. Już kierowaliśmy się do wyjścia z pokoju, gdy zdałsm sonie sprawę, że nie wiemy, gdzie iść. Nagle do sali wkroczył królik, znany nam z początku tej historii. Zwierzę po raz kolejny ochoczo zamachało uszkami, jakby nas zachęcając. Lelou spojrzał w moją stronę. Może pomyślał o tym samym? Królik znał wejście, to zna też wyjście. W końcu, ruszyliśmy za nim. Przez chwilę po prostu wędrowaliśmy, bez określonego celu, a przynajmniej tsk mogło by się zdawać. Zwierz wyprowadził nas z zamku i przy stanął koło jakiejś nory, następnie do niej wskakując, ponownie wychylając zachęcająco uszy. Weszliśmy za nim, aby wyskoczyć… W pokoju, w którym już byliśmy. Tam, gdzie znajdowało się ciastko, stolik i napój. Królik zaczął dziwnie wymachiwać uszami, kiedy byliśmy na miejscu. Postanowiłam pozwolić sobie na przetłumaczenie jego mowy, słysząc, jak popiskuje.
“Dzięki wielkie, bardziej pomóc nie mogliście. Co do Asriela, wezmę go. Nie wracam tam.” Weźmie Asriela? A, niech go bierze! Bez wahania oddałam temu steorzeniu callumpa. “Serwus!” mruknął jeszcze, wyskakując z nory. — To co, chyba czas ich poodmieniać? — rzucił basior. I właśnie to zrobiliśmy. Gdy w końcu cała nasza Arka Noego wyszła z podziemi, okazało się, że pada. Co więcej, w oddali zaczęło grzmieć.
— Chyba powinniśmy się sprężać — stwierdziłam

<Lelou?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT