wtorek, 15 sierpnia 2017

Od Karo cd Lelou

— Uszatku! — zawołałam, odpowiedziała mi jednak cisza — może jednak nie jest młodym samobójcą, który zamierza zostać zjedzony? — zapytałam, pół żartem. Lelou parsknął, otaczając mnie skrzydłem i ciągnąć w stronę, z której wypadliśmy.
— Skoro tak, zabierajmy się stąd, zanim… — cichy pisk naruszył jego wypowiedź.
— Tam — powiedziałamz wskazując głową w kierunek. Uszy poruszyły się pod sufitem.
— On się z nami bawi, Karo — stwierdził basior — nie zamierzasz chyba latać z nim po całej tej jaskini? — dodał.
— Skąd — zaprzeczyłam niemalże od razu — mam od tego vectory, prawda? — zaznaczyłam z nie małym uśmiechem. Basior jedynie westchnął. Cóż, oboje znaliśmy mój upór, chociaż i Lelouch do uległych nie należał. Kicajca ze skrzydłami nie umiałam sobie jednak odpuścić!
~ Jakby to była pierwsza niezwykła istota, z jaką mamy styczność — mruknęła Molly, dość znudzonym tonem głosu.
~ Ta istota coś planuje — zauważyłam ~ jestem ciekawa, co.
~ I nie brzmi Ci to podejrzanie? — zapytała Molly.
~ Oczywiście, że brzmi — oburzyłam się ~ po prostu… No, wiesz, rzadko kiedy trafia się taka okazja…
~ Wam przytrafia się często — zauważyła towarzyszka.
~ Oj, zamknij się! — burknęłam na tulpę. Nie będzie mi teraz matkowała. Postać kurczyka zdała się zmniejszać. Potem dobiegł do mnie zgrabmy dźwięk biegania po suficie, oeaz otwieranych drzwiczek. Istotka stała w progu miniatuowej konstrukcji. Podchodząc tam dotknęłam powierzchni, która ją otaczała. Skała, jak nic. Chłodna, twarda skała, a drzwi jednak jak najbardziej drewniane. Przejście do nikąd.
— Ehm, pani kamikadze, nie chciałbym przeszkadzać w zwiadach… — nie byłam pewna, czy humor Lelou się poprawił, czy chce mi zaproponować pretekst do wyjścia.
— Ale? — odwróciłam się w stronę głosu basiora.
— Mamy tutaj sytuację iście z powieści fantasy, lub twój uszatek zamierza nas otruć i wykorzystać do niecnych celów — odparł basior, z niemałą pewnością w głosie.
— Nie jestem pewna, czy to taki “mój” uszatek, skoro mi ucieka — stwierdziłam posępnie, podchodząc do basiora — co tam masz, Leloś? — Fala infradźwięku, kształtująca postać Lelou uroczo zadrgała, zapewne słysząc owe zdrobnienie. Fakt, pierwszy raz zdrobniłam w owy sposób jego imię, chociaż przyszło mi to dość naturalnie, sama nawet nie wiedziałam, kiedy.
— Cóż, mamy ciastko i napój. Oba “zachęcają” do konsumpcji, przypiętymi notkami — stwierdził basior — “zjedz mnie”, “wypij mnie”. To dobry moment, aby się stąd ulotnić, nie uważasz?
Westchnęłam lekko. Kształt pokarmu był nierówny, aczkolwiek zapach faktycznie przypominał ciasteczka. Cóż, to już było mało zachęcające, fakt.
— Myślisz, że mają te… Właściwości zmniejszające, lub powiększające? — zapytałam żartobliwie.
— Myślę, że mogą mieć właściwości trujące — burknął sceptycznie basior.
— To też jest opcja — przytaknęłam, acz w mojej głowie kłębiła się szalona myśl. A co, gdyby spróbować i polecieć za zajączkiem, niczym bajkowa postać Alicji? Cóż, na pewno Lelouch nie byłby ową wizją zadowolony, aczkolwiek… Pojawił się jednak problem, który przerwał moje fantazje.
— Wiem, co Ci chodzi po głowie — mruknął basior — ale nawet o tym nie myśl!
— Oj, zaraz mi chodzi po głowie. Przecież nie zamierzam jeść podpisanego przez kogoś je… — urwałam, czując, jak moje łapy samoistnie się kurczą. Królik zdawał się na swój sposób śmiać, z nie małą satysfakcją. O co chodzi? Przecież nie ruszyliśmy niczego! Czy sam zapach mógłby wywołać efekt? Nim zdążyłam się nad tym zastanowić, straciłam przytomność.

~*~

Coś delikatnie poruszyło mną, kilka razy. Przez moment miał problem w kontaktoeaniu ze światem. Dźwięki zdawały się rozpływać w moich uszach, działając nierównomiernie. Dopiero po chwili się uregulowały.
— Karo! — Lelouch lekko mną potrącił. Czy on również na moment stracił orientację? Chciałam go o to zapytać, gdy coś przykuło moją uwagę w uderzający wręcz sposób. Gwałtownie uniosłam głowę, zdezorientowana. Miałam wrażenie, że jesteśmy w lesie. Lesie trawy.
— C-czemu świat jest taki ogromny? — bąknęłam zdumiona.
— To nie świat jest ogromny — powiedział basior. Zadrżałam — to my zmaleliśmy. — O kurde. Nie dobrze. Bardzo nie dobrze.
— Żartujesz? — dopytałam z nutką nadziei.
— N-niestety nie — odparł basior — najwidoczniej sam zapach ciastka spowodował u nas… Cóż, widoczne efekty.
— W takim wypadku, nie powinniśmy być wielcy? — zapytałam cicho. Z tego, co kojarzyłam, w historii Alicji było zupełnie na odwrót.
— Najwidoczniej nie — Lelou westchnął — mówiłem Ci, że z tą dziurą jest coś nie tak.
— Skąd miałam wiedzieć, że skończymy jako mrówki? — burknęłam.
Wszystko pięknie, ale w tunelu nie było trawy. A przynajmniej ja nie wyczułam tam chociażby źdźbła. Tutaj zaś było jej pełno.
< Lelou? Jesteśmy na terenie watahy, a może króliczy delikwent uraczył nas inną krainą? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT