Gdy się obudziłam przy Victorze szczerze to nie pamiętałam co mi się
śniło...zaraz, zaraz! Coś o lesie...i szczeniakach i byłam tam ja... Te
tycie wilczki zabijały się nad wzajem (ciemnowidztwo!). Został tylko
jeden. Z krwawych plam wystawało futerko Viciego...Potem otoczył go
jakby czarny szlam z pod ziemi i go wciągnął...
Hmm...-pomyślałam- Co to miało być? Kolejna paranoja Renesmee...ta suuper!
-Spisz?- z rozmyśleń wyrwał mnie znajomy , spokojny głos
-Ymm...-zastanawiałam się nad odpowiedzią (?!), mój mózg jeszcze się do końca nie obudził- Nie...chyba
-Eh...- uśmiechnął się- Co ci się śniło? Strasznie skakałaś
- Oh...wybacz. Szczerze to nie pamiętam .
Cisza...milczenie. Typowe dla nas. Dużo się zamyślamy. Po pewnym czasie
wgapiania się w zieleń trawy usłyszałam cichutkie , a raczej na wpół
cichutkie chrapanie. Uśmiechnęłam się do siebie. Przed jaskinią
przebiegły dwa młode jelenie. Pomyśleć że nie nie spodziewają się bestii w
ukryciu , drapieżnika np. mnie. Oto pytanie :Żyć czy dać żyć innym? Nie
chce zabijać młodych czy ich rodziców. Eh...ja chcieć jeść! Przeciągnęłam
się i wyszłam z jaskini...może by tu tak...Pójdę na łąkę. I co ? Zabję
zająca...matkę czworga dzieci. A idź mi tam! Sumienie ty okropne... Zjem
jelenia i już...jakiegoś starego dziadka. Może Victor nie zdąży się
obudzić ?
<Victor? Śpij...śpij...nie nabroje , tylko daj mi żyć! XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz