-Raczej nie. Często znikają. Ja też.
-No cóż, muszą mieć dużo spraw na głowie.
-Może...Nauczysz mnie czegoś?
-Czego? -zoześmiała się wadera
-Pływać! -powiedziałam jakby mówiąc marzenie i zdmuchując świeczki na torcie.
-No dobrze to chodźmy do...
-Do gdzieś! -przerwałam jej
-Co proszę?
-Chodźmy do gdzieś. Takie miejsce moje. Z jeziorem.
-Ok.
Popołudnie upłynęło na moim topieniu, chlapaniu się i mokrym futrze.
Nagle coś stanęło przed nami gdy siedziałyśmy na skałach i
rozmawiałyśmy. Z cienia przypominało szczeniaka. Miało czerwone oczy jak
Karo. Tyle że szare futro. Ciocia Asia skrzywiła się na widok gościa.
Wilczek przyjaźnie podskakiwał. Wydawał się mojego wieku. Kiedy
skoczyłam na niego zdziwiłam się. Był twardy. Można by go porównać do
kamienia pokrytego mchem. Ciekawy ufolud. Machnełam przyjaźnie łapą , za
co szczeniak z nadzwyczajną siłą zrzucił mnie ze skał.Gdybym umiała
myśleć oceniłabym sytuacje, ale po co? Czekaj móżdżku! Ciocia
Asia...yyy...Ona atakuje matke szczeniaka.
-Ciociu! Co ty robisz?
-To roboty. Potem ci wytłumacze. Schowaj się!
Czekaj...co ta cuocia mówi? A z resztą za to zepchnięcie oślepie cóśka.
Weszłam na skałe i zaczełam śwuecić najjaśniej jak potrafiłam. Nie
działa?!
-Piórko co jest?- zapytałam myślący za mnie medalion
-Ehe...Czy ciocia nie mówiła że to robot?
-No tak...To ja się schowam za te kamyki
<Ashita?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz