środa, 11 maja 2016

Od Mavis CD Steve

Mrugnęłam, zaskoczona odpowiedzią basiora. Ach, taki tajemniczy? Uniosłam kącik ust. Niech będzie. Raz się żyje, a do optymistów świat należy. 
- W porządku, idę z Tobą, Steve - powiedziałam entuzjastycznie, w podskokach wyprzedzając basiora.
Moje łapy pozostawiały wgłębienia w śniegu, od czasu do czasu padałam na plecy, aby wytarzać się w białym, mokrym puchu. Mimo panującego wokół chłodu, przestałam przejmować się temperaturą i za cel obrałam sobie rozgrzanie się do granic możliwości. Podczas gdy ja skakałam radośnie kilka metrów przed nim, Steve przyglądał mi się z ciekawością. Niemal zakrztusiłam się śniegiem, kiedy wskoczyłam w zaspę, myśląc, że nie będzie zbyt głęboko. Wyrwałam się z niej jak oparzona, a całe moje futro oblepione było śniegiem. Czułam go nawet w uszach, jak powoli zamienia się w strużki wody. Potrząsnęłam łbem, a następnie usłyszałam chichot białego samca. Zerknęłam na niego, uśmiechając się. 
- No co? - spytałam, udając wyrzut. - Co zabawnego w tym, że wadera źle obliczyła głębokość?
- Ależ w samym geście nie ma nic zabawnego. Za to w twoim wyglądzie... o wiele więcej - odparł, szczerząc do mnie zęby. 
Przewróciłam oczami, kiedy Steve ponownie się zaśmiał. Niepostrzeżenie schyliłam się, aby ulepić kulkę ze śniegu. Kiedy przybrała wystarczająco okrągły kształt, rzuciłam nią w rozrechotanego basiora. Zdezorientowany Steve, zamrugał, po czym zabrał się do szykowania amunicji na kontratak. Zaczęliśmy pospiesznie lepić mnóstwo śnieżek. Kiedy byliśmy gotowi do zabawy, rozległ się huk. Opuściłam łapę ze śnieżką i rozejrzałam się. 
- Co to by... - zanim dokończyłam, oberwałam kulą śniegową prosto w pyszczek. Odkaszlnęłam, morderczym wzrokiem szukając basiora. Ten już odbiegał w obranym przez nas wcześniej kierunku, krzycząc coś, czego nie mogłam zrozumieć. - Ej, czekaj! - wrzasnęłam, również zrywając się do biegu. 
Biegłam, nastawiając uszu, w razie gdyby huk się powtórzył. To jednak nie nastąpiło. Po krótkiej chwili udało mi się zrównać ze skrzydlatym. W pewnym momencie spojrzał na mnie chytrze i bez ostrzeżenia uniósł się w powietrze. Chwytając mnie za łapy. I ciągnąc razem ze sobą. Krzyknęłam. Nie wiem, czy ze strachu, czy odruchowo. Po prostu wyprułam mordkę, najgłośniej jak umiałam. 
- Postaw mnie! - skleciłam nerwowe polecenie, starając się nie patrzeć w dół.
- Masz lęk wysokości, Mavis? - spytał ze zdziwieniem, nachylając w moją stronę łeb.
- Postaw mnie! - powtórzyłam z uporem. 
Basior zniżył lot, abym po chwili łapami dotknęła stabilnego gruntu. Steve złożył skrzydła, stając przede mną i unosząc brwi. Rzuciłam mu szybkie spojrzenie, a następnie wydukałam:
- Prze-przepraszam. Nie chciałam na Ciebie krzyczeć. Tak, mam lęk wysokości.
- W porządku. To ja przepraszam - odparł, z lekkim zawstydzeniem opuszczając uszy. Po chwili rozpromienił się. - Pamiętasz, jak mówiłem o gejzerach?
 Kiwnęłam głową. Z uśmiechem wskazał mi łapą coś, co znajdowało się za mną. Znów rozległ się huk, więc w jednym podskoku już stałam odwrócona w stronę źródła dźwięku, którym okazał się słup wody, który przed chwilą wystrzelił spod ziemi. 

Steve?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT