sobota, 28 maja 2016

Od Mavis do Assuri'ego

O bogowie. 'Może jednak jedzenie owadów jest złym pomysłem?', przemknęło mi przez myśl, gdy mój pysk momentalnie skrzywił się pod wpływem kontaktu języka z niezwykle gorzką cieczą, która wypłynęła z rozgryzionego żuka. W trybie natychmiastowym zaczęłam pluć na wszystkie strony, podskakiwać w miejscu i kręcić się wokół własnej osi, krzywiąc się i zaciskając oczy. Po chwili dopadłam do kępki zielonej trawy, zaczynając gryźć jej źdźbła, które choć w pewnym stopniu zmniejszyły niesmak, który pozostał na moim języku i wypełnił mi kubki smakowe. Z westchnieniem ulgi opadłam na trawę brzuchem do góry, przymykając oczy i z rozkoszą przysłuchując się otaczającej mnie przyrodzie. Śpiew ptaków rozbrzmiał dookoła mnie, wysyłając mnie do 'krainy Vincenta', w której znajdowało się mnóstwo tęcz, jednorożców i innych wspaniałych, magicznych stworzeń. Wciągnęłam głęboko powietrze, przetaczając się na brzuch. Otworzyłam oczy i natychmiast zrobiłam zeza; tuż przed moim nosem rósł mały, biały kwiatek, który rozchylał płatki i dzielnie piął się w górę, ku słońcu. Uśmiechnęłam się sama do siebie, delikatnie dmuchając w kierunku roślinki, której listki zadygotały pod wpływem nagłego podmuchu. Westchnęłam, podnosząc się na cztery łapy i rozglądając się. Promienie słońca przebijały się pomiędzy małymi, zielonymi liśćmi wysokich drzew Shinrin. Gdzieniegdzie leżały kałuże błota, otoczone bagnami. Niewielkie pagórki porośnięte trawą były jedynymi miejscami, dzięki którym nie narażało się łap na zapadnięcie w grząską glebę. Przechyliłam z niezadowoleniem łeb na bok, uświadamiając sobie, że tak czy inaczej muszę jakoś wydostać się z lasu. Spojrzałam z powątpiewaniem na błoto rozciągające się u podnóża pagórka, na którym stałam. Uniosłam łeb, teraz przenosząc wzrok na korony drzew rozciągające się wysoko w górze, sięgając chmur. W sumie czemu nie? Lepsze chodzenie po drzewach, niż topienie się w błocie. Stanęłam pod drzewem, lustrując wzrokiem pień. Chropowata kora pokrywała drzewo na całej jego długości, nawet nie myśląc o odpadaniu. Wzięłam głęboki oddech, uginając łapy i szykując się do skoku. Najniższa gałąź z pewnością znajdowała się na wystarczającej wysokości, abym mogła jej dosięgnąć. Skoczyłam, a po chwili zacisnęłam szczęki na gałęzi, czując jak kawałki kory przyklejają mi się do języka. Zamachnęłam się, zwinęłam chwilowo w kłębek, a następnie tylnymi łapami oplotłam gałąź, jednocześnie zwalniając uścisk szczęk. Zawisłam głową w dół. Podciągnęłam się do góry, zmuszając wszystkie mięśnie do pracy. Kiedy w końcu stanęłam wyprostowana na gałęzi, coś twardego upadło mi na głowę. Przyglądałam się opadającemu żołędziowi, który przed chwilą dokonał na mnie nieudanego zamachu. Prychnęłam. Odbiłam się od gałęzi, łapiąc się tej wyższej i wykonując wszystkie poprzednie czynności. Tak powoli posuwałam się w górę, a kiedy byłam na odpowiedniej wysokości, aby bez większego wysiłku chwycić się gałęzi innego drzewa, skoczyłam naprzód. Objęłam pień łapami, trochę ześlizgując się w dół. Moje pazury pozostawiły po sobie na korze ślad w postaci długich szram. Z małym wysiłkiem stanęłam na gałęzi, biorąc głęboki oddech. Zerknęłam w dół. Oszałamiająca odległość od ziemi. Na oko? Z dwadzieścia metrów. Uniosłam powoli wzrok. Tuż przede mną rosło drzewo o naprawdę szerokim pniu. Uśmiechnęłam się sama do siebie, szykując się do skoku. W chwili, w której odbiłam się od gałęzi, tuż przed moimi oczami prześlizgnęła się czyjaś czarna sylwetka. Moje oczy rozszerzyły się w panice, zanim mózg zdążył zarejestrować to, co miało się za chwilę zdarzyć. Gdy tylko dotknęłam łapami gałęzi sąsiedniego drzewa, poczułam mocne uderzenie w głowę. Zatoczyłam się do tyłu, a po chwili moje tylne łapy straciły oparcie. Ześlizgnęłam się, zawisając przednimi łapami na gałęzi. Czarna sylwetka, z pewnością należąca do wilka, zbliżyła się do mnie w pośpiechu.

Assuri? Na starcie prawie się zabiliśmy, fajnie, nie? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT