- Tylko trochę.- Odpowiedziałem z cieniem uśmiechu na pyszczku.- Ale da się przeżyć.
Wadera zadrżała z zimna. Chyba nie podzielała mojego zdania.
Jeszcze raz zastanowiłem się nad propozycją.
- Niestety,ale...nie da rady. - Skrzywiłem się. - Mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia.
Mavis uniosła jedną brew czekając na wyjaśnienia.
- Muszę dotrzeć ,,tam". - Wskazałem na północ, gdzie góry są jeszcze
wyższe- ...i zbyt dobrze mi idzie żebym teraz się wycofał.
- Właśnie widzę...- Zaśmiała się i skinęła głową na plamy mojej własnej krwi na śniegu.
Miała rację- gdyby nie ona, pewnie skończyłbym tutaj.
- Zapomnijmy o tym.- Zaproponowałem nie ukrywając uśmiechu. - Muszę się
zbierać. Lodowy kocioł jest jakieś 10 kilometrów stąd, a ja odetchnąłbym
z ulgą gdybym tylko dotarł tam przed nocą.
Ustawiłem się przodem do górskich szczytów.
- Ale nie pogardzę też kompanem.- Spojrzałem na nią przez ramię i
otworzyłem szerokie skrzydła.- A jeśli to cię zmotywuje, za 2 kilometry
są gejzery, a tuż przy nich- gorące źródła. No wiesz, jakby było za
zimno...
Mavis zerkała to na mnie to na góry, a ja widziałem w jej oczach niepewność.
- Ale najpierw mam do ciebie jedno zasadnicze pytanie: Po co ty tam w ogóle idziesz?
Przegryzłem dolną wargę.
- Odwiedzić... przyjaciela.- A za tymi słowami kryło się o wiele więcej niż tylko odpowiedź.
(Mav? Tak wiem,wiem...Tajemnice już na start. Ależ ze mnie okrutnik ;3 )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz