piątek, 20 maja 2016

Od Renesmee C.D. Victora

Czemu by nie? Ruch to zdrowie...a Vici lubi spędzać czas aktywnie (niech ćwiczy odwlecze może ubigosowanie xd).
-Nie ma sprawy- uśmiechnęłam się
Wyszliśmy z jaskini. Zrobiliśmy 2 może 3 kilometrową trasę. Przyjemne...nie było na co narzekać. Chwilami Victor wyrywał baaardzo do przodu. Widać że brakuje mu rywalizacji. Hmm...przydały by się zawody, ale cóż zrobić? W sumie na oddziale sam się nalata przy pacjentach i taki jogging codziennie dodatkowo mu by wystarczył?
-Chciałbyś biegać tak codziennie?- zapytałam lekko zasapana wchodząc do jaskini
-A ty byś chciała? - kiwnęłam głową- To okej.
Większość dni ostatnich tygodni mijała najnormalniej z joggingiem rano. No może nie tak do końca. Z czasem zachciewało mi się coraz więcej rożnych rzeczy...mięso z królika, owoce (tylko skąd?!) itp. Co ciekawsze przytyło mi się mimo że często wymiotowałam...Ciekawe co mi jest. Nie chcę martwić Victorka ale lepsze jakieś leki niż talia słonia .Yyy... talia , w sumie Taila to ciekawe imię...Tak czy siak pan doktor musi się w porę dowiedzieć. Co jeśli to jest śmiertelne?!
-Victor?- zapytała go kiedyś gdy rozmyślał na skale
-Ymm? Słucham? - odparł zamyślony
-Wiesz...Ostatnio dzieje się ze mną coś dziwnego...Jestem chora...
-Aha...Yyy! Co?!- przestał chodzić z głową w chmurach i powrócił na tereny watahy- Co ci jest?
-Wymienić wszystko po kolei czy pominąć, bo lista jest długa
-Wszystko po kolei.
-Hymm...Chce mi się coś jeś a potem wymiotuje, tyje ni z tąd ni z owąt...
Basior przyłorzył łep do mojego brzucha. Słuchał...Idealnie jak jakaś maszyna coś mi jakby zaburczało a on odskoczył. Na jego twarzy malował się uśmiech (nic nie daje facetowi tyle szczęścia co śmierć partnerki XD).
-I co?
-Renesmee! Jesteś w ciąży!- krzyknął uradowany , a ja stałam jak wryta.

<Victor? We na czka w kolejce przychodni do mnie teza Halinke wzywać!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT