Tak...samiec na pewno dokonał czegoś co by mi się nie spodobało. Jego
oczy mówiły same za siebie. Nawet nie zauważyłam jego jakże
"przyjaznego" spojrzenia...ach...Jego nie da się rozgryźć , i pewny
rzeczy chyba z resztą wolę nie wiedzieć.Tu trzeba nie Renesmee wadery, a
basiorzycy. Pewnej siebie, Hańskiej panny bo z nim długo nie zabawie.
Odpowiadam więc równie dobrym, chamskim spojrzeniem. Pytać? Nie ma o co.
(tu by pasowało: mam tee moc...). Widać że jaśnie cham ma rozdzielony
charakter. Anioł średniowiecza vs diabeł piekła rodem. Szczerze to
diabeł mniej wkurza i daje satysfakcje z samego odwzajemnienia
spojrzenia. Była tycia chwila w której Lucyfer (ehem...na diabła mówi
się Lucyfer) zawahał się i zdziwił. Po chamsku odchodzę zostawiając go
samego i idę na wieczorną wycieczkę. A właściwie wieczorno poranną po
jakoś tak zasnełam na jeziorem. Gdy się rano obudziłam widziałam nad
jeziorem Lucka. Był już normalny. Podeszłam do niego...po co ? Mi odbija
ostatnim czasem.
-Hej...
-Witam...
-Ymm...od czego miałeś wczoraj takie dziwne oczy?-wiedziałam że tego pytania pożałuje, ale zaryzykowałam
<Lucyfer? °~°>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz