piątek, 27 maja 2016

Od Karo do kogoś

Przyglądałam się swoim rówieśnikom wesoło biegającym po polu. Promienie słońca rozświetlały ich różnobarwne futerka. Nie mogłam pojąć, dlaczego się tak cieszą. Wielka kula gazu jak co dzień postanowiła poświecić. Też mi radocha. Rozejrzałam się uważnie. Żaden z opiekunów aktualnie nie zwracał na mnie uwagi. Co mi więc po siedzeniu tutaj? Wstałam powoli i zaczęłam się dyskretnie wycofywać. Cichutko, by nikt nie usłyszał kroków moich łapek, uważnie, by nie nadepnąć na jakąś gałąź. Kiedy byłam już wystarczająco daleko, by nadal słyszeć śmiechy szczeniaków, ale tnie być tym samym zauważona puściłam się pędem. Nie do końca wiem, gdzie zawędrowałam, prawdopodobnie był to zwyczajny skraj lasu. Ptaszki pośpiewywały wesoło, a słysząc to zaczęłam nucić, tym samym chcąc się wyciszyć.
~Powinnyśmy wrócić-Głos Molly przeszedł przez moją głowę. Pokręciłam głową.
-Po co?-Zapytałam tak, jakby siedziała na przeciwko mnie. Na głos.-Nikt nawet nie zauważy naszego zniknięcia.
~Będą się martwić…-Mruknęła tak, jakbym sama powinna o tym wiedzieć.
-Nie będą!-Prychnęłam. Nagle usłyszałam za sobą kroki.
-Jacy oni?-Odwróciłam się. Moim oczom ukazał się nieznajomy. Po brodzie wilka spływała sztużka krwi. Pisnęłam.-Mała, spokojnie! Wracam z polowania.
-Polowania..-Powtórzyłam niepewnie, głosem jednak sugerującym, że wystarczy jeden fałszywy krok a rzucę się na niego. Co z tego, że prawdopodobnie by mnie rozgromił…

(Ktoś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT