Wiatr delikatnie gładził mnie po futerku, powoli wybudzając. Leniwie
otworzyłem oczy. Szarość mieszała się z żółcią. Zamrugałem kilkakrotnie w
oczekiwaniu, aż obraz się wyostrzy. Zarys jaskini powoli pojawiał się
przed moimi oczami zupełnie tak, jakby był na żywo rysowanym
obrazkiem;Najpierw kilka nieistotnych plam stopniowo nabierających
kształtów. A kiedy już bez problemu było widać, że jestem w jaskini,
skały nabrały detali, jakby artysta zamierzał właśnie wykończyć owy
obrazek. Taaak, brakuje tylko podpisu. Ale czy na pewno? Rozejrzałem
się. Nie. Zabrakło również kasztanowej istotki o niebieskich oczach.
-Res?-Zapytałem w otchłań jaskini, rozglądając się. Pewnie wyszła
zapolować. Wstałem, rozciągając się leniwie niczym kocur po drzemce.
Usłyszałem znajome mi podśpiewywanie. Wyszedłem przed jaskinie i
zobaczyłem nadlatującą Arshię.
-Witam panią.-Uśmiechnąłem się serdecznie do ptaszycy, która uprzednio
wypuszczając swoją zdobycz lekko dziabnęła mnie za uchem. Po chwili
przysunęła mi pod nos polną mysz.-jesteś kochana-Zaśmiałem się, biorąc
stworzonko w pysk i zjadając je.-Powiedz, wyświadczyłabyś mi
przysługę?-Dumnie uniosła dziub w odpowiedzi, gotowa na zadanie.-Wiesz,
jak wygląda Renesmee, prawda?-Przytaknęła ochoczo-Byłabyś w stanie ją
znaleźć i zaprowadzić mnie do niej?-Zapytałem, a feniks niemal od razu
wyleciał w powietrze, znikając. Mam to potraktować jako “Tak”, prawda?
Odpowiedź przyszła po chwili, gdy ptak na powrót zjawił się na niebie.
Niemal od razu wiedziałem, że znalazła Reniś, najzwyczajniej więc
podążyłem za nią. Dzień był piękny, słońce przygrzewało moje futro, a
wiaterek delikatnie je schłodził. Gdy ujrzałem samicę skryłem się w
cieniu. Arshia przysiadła obok mnie, jakby obrażona.
-Ach, tak.-Powiedziałem tak cicho, by tylko towarzyszka mnie
usłyszała.-Bardzo Ci dziękuję-Delikatnie popacałem ją po główce. Wypięła
się dumnie, zadowolona z pochwały. Reniś akurat czaiła się na jelenia.
Postanowiłem spłatać jej psikusa i skoczyłem w jej stronę. Przez chwilę
turlaliśmy się po ziemi, gdyż mój plan był do kitu. Noo i byliśmy cali
brudni. W końcu zatrzymaliśmy się, a Renes fuknęła gniewnie. Leżałem
nad nią, a ona znajdowała się pode mną.
-Spłoszyłeś mi śniadanie..-Mruknęła. Zaśmiałem się.
-Musisz mi to wybaczyć, ale po prostu nie mogłem się
powstrzymać.-Polizałem ją delikatnie po policzku, po czym zszedłem z
niej, przewracając się na ziemię obok partnerki.
<Reniś? <3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz